Autor: Laurelin Page
Cykl: Uwikłani (5)
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 198
Wydawnictwo: Kobiece
"Gdy już moje rany się zasklepiły, przestałem być pochłonięty sobą i stworzyłem nowy plan, nową misję mojego życia- nie zakochuj się."
Z serii Uwikłani dobrze znany już jest Hudson- przystojny szef wielkiej korporacji, wspaniały mężczyzna, zakochany w swojej Alanaynie. Teraz kolej na jego młodszego brata Chandlera, bezwzględnego podrywacza zmieniającego kobiety jak rękawiczki, który jak dotąd nie wzbudzał zbyt wielkiej sympatii czytelniczek.
Z serii Uwikłani dobrze znany już jest Hudson- przystojny szef wielkiej korporacji, wspaniały mężczyzna, zakochany w swojej Alanaynie. Teraz kolej na jego młodszego brata Chandlera, bezwzględnego podrywacza zmieniającego kobiety jak rękawiczki, który jak dotąd nie wzbudzał zbyt wielkiej sympatii czytelniczek.
"Poza nimi na sali są jeszcze kobiety, z
którymi już byłem, a
ja nie lubię wchodzić dwa razy do tej samej rzeki."
którymi już byłem, a
ja nie lubię wchodzić dwa razy do tej samej rzeki."
Chandler jest bardzo znany z tego, że jest niezwykłym kochankiem. Kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu. On jednak z żadną nie spotyka się więcej niż jeden raz. Jest to jego manewr obronny przeciw zakochaniu się i złamanemu sercu. Od kiedy Hudsonowi urodziły się dzieci i postanowił spędzać więcej czasu z rodziną, Chandler wszedł do spółki swojego brata. Dzięki temu pojawia się na wielu biznesowych bankietach. Na jednym z nich poznaje niezwykłą kobietę. Geneivie robi na nim piorunujące wrażenie i Candler już wie, że nie wyjdzie z tego miejsca bez niej...
"– Genevieve– mówi, wyciągając rękę w moim kierunku. Ledwo udaje mi się ukryć szok, który wstrząsa moim
ciałem, gdy nasze dłonie się spotykają."
ciałem, gdy nasze dłonie się spotykają."
Po wspólnie spędzonej nocy, Chwndler, wciąż nie potrafi wyrzucić z głowy pięknej Geneivie. Wciąż o niej myśli i odtwarza w głowie wspólne chwile. Po pewnym czasie postanawia odnaleźć dziewczynę Okazuje się, że ona także szukała jego, jednak w sprawach firmy. Ku wielkiemu rozczarowaniu Chandlera, nie zamierza nawiązać z nim romansu i twierdzi, że mężczyzna nie jest w stanie jej zaspokoić. Rozpieszczony przez kobiety Pierce postanawia udowodnić jej, że się myli. Wykorzystuje jej ambicje i zaprasza weekend do domu rodziców, aby tam mogła porozmawiać z Hudsonem o interesach. W tym czasie planuje także uwieść kobietę i udowodnić, że jest mężczyzną, który ją zaspokoi...
"Przywieram do podłogi i ignoruję ludzi, którzy mijają mnie po drodze do pokoju aukcyjnego. Spijam piękno stojące po drugiej stronie pomieszczenia. Przyglądam się zgrabnym nogom, seksownie zaokrąglonym biodrom i pełnym ustom."
W powieści pojawiają się zarówno starzy bohaterowie tacy jak Alayna i Hudson, ale także nowi tacy jak Geneivie. Chandlera poznaliśmy już wcześniej, ale tylko powierzchownie. Teraz wysunął się on na pierwszy pan wraz ze swą boską Geneivie. Nie brak również starych wrogów takich ja Celia, która świadomie bądź nie może po raz kolejny sporo namieszać...
W poprzednich częściach Chandler nie zyskał sympatii czytelniczek. Tym razem ma jednak okazję to naprawić. Już na początku powieści poznajemy go bardzo dokładnie, przede wszystkim poznajemy jego przeszłość, która go ukształtowała i dowiadujemy się z tego dlaczego stał się taki, a nie inny. Inaczej ma się rzecz z Geneivie, o której nie wiemy praktycznie nic. Jest ona wielką niewiadomą i kiedy wydaje się, że już ją rozszyfrowaliśmy, wychodzą na jaw nowe informacje, które burzą jej dotychczasowy wizerunek.
Laurelin Paige trzyma przez cały czas w niesamowitym napięciu. Nie pozwala nawet na odrobinę wytchnienia, a co dopiero mówić o znudzeniu. Sceny erotyczne rozpalają do czerwoności. Do tego ponowne spotkanie z Alayną i Hudsonem nadaje książce lekkości.
Gdybym miała wybierać pomiędzy Hudsonem, a Chandlerem, wybrałabym obie te książki.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece
Moja ocena:
10/10
Szczerze mówiąc nie przeczytałabym tej książki. Wydaje się strasznie schematyczna i nudna - to moje odczucie po przeczytaniu Twojej recenzji. Być może chodzi tu też o to, że nie przekonuje mnie ta tematyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
martynapiorowieczne.blogspot.com