sobota, 20 grudnia 2025

Alchemia Tajmnic

Tytuł: Alchemia Tajemnic
Tytuł oryginału: Alchemy of Secrets
Autor: Stephanie Garber
Rok wydania: 2025
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Poradnia K


"To była potężna magia. Magia króliczej nory. Magia ze świata po drugiej stronie szafy. Magia ze świata, którego istnienie Holland zawsze w głębi duszy przeczuwała."



Holland St. James, córka zmarłego słynnego reżysera Hollywood wierzy w magię.  Z tego powodu uczęszcza na zajęcia, które oficjalnie nie istnieją, prowadzone przez Nauczycielkę, której nikt nie zna, odbywające się w sali wykładowej ukrytej w opuszczonym kinie w Los Angeles. Większość studentów uważa opowieści Nauczycielki za bajki, bo kto przy zdrowych zmysłach wierzy, że istnieje człowiek, który zdradza datę śmierci, albo diabeł, który przesiaduje w hotelowym barze i pije ulubionego drinka.


"Czym jest magia, jeśli nie czymś, co sprawia, że człowiek wierzy i czuje, i wpada w zachwyt?"

Holland wierzy w magię i próbuje jej dowieść w swojej pracy dyplomowej oraz tego, że za najsłynniejszymi hollywoodzkimi zbrodniami stoi sam diabeł. Jej badania przerywa Zegarmistrz, który ostrzega ją, że umrze o północy. Holland zanurza się w labiryncie kłamstw, tajemnic i miejskich legend poszukując tajemniczego przedmiotu, który przedłuży jej życie. Czas ucieka, a miasto tętni sekretami. Do gry wchodzi dwóch tajemniczych mężczyzn, a Holland musi zdecydować, któremu może zaufać.


   "(...) problem z emocjami polega na tym, że czasem się ich nie wybiera. Czasem można tylko z nimi walczyć."

Stephanie Garber to autorka, którą pokochałam w Baśni o złamanym sercu, a moja miłość do jej twórczości utrwaliła się w Caravalu. Byłam pewna, że po jej powieści mogę sięgać w ciemno i to będzie strzał w dziesiątkę. Tym razem trochę się rozczarowałam. Świat przez nią stworzony w Alchemii Tajemnic bardzo różnił się od tych z poprzednich serii. Był bardziej mroczny, odrobinę mniej magiczny i taki nieprzyjemny. Wszędzie czaiło się zło, podstęp i śmierć. Trochę mnie to rozczarowało, nie było jak magicznie jak w Cravalu czy Magicznej Północy. Brakowało mi tych kolorów i przepychu, uwierała surowość. Zabrakło i tego typowego dla Garber klimatu. Sama bohaterka również mocno mnie irytowała, a i męskie postaci nie wzbudziły we mnie większego zainteresowania. Holland okazała się z jednej strony mało ciekawa, a z drugiej... dosyć głupia i naiwna. Najbardziej irytującym był dla mnie fragment, gdzie mężczyzna podał jej ważne wskazówki i ostrzegł przed towarzyszącym jej mężczyznom, żeby mu nie ufała i nie pokazywała tych dokumentów, a ona co zrobiła? No nie zgadniecie, od razu po wyjściu stwierdziła, że w zasadzie to ona nie wie co ma z tym wszystkim zrobić i z braku lepszego pomysłu pokazała mu te wskazówki. No cóż, to że miałam ochotę rzucić książką to mało powiedziane. Sama końcówka trochę mnie zaciekawiła i przyniosła delikatny powiew tego klimatu Gabrer, ale był on zbyt subtelny.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.

Moja ocena:
5/10

czwartek, 4 grudnia 2025

Ransom Canyon

Tytuł: Ransom Canyon
Autor: Jodi Thomas
Rok wydania: 2025
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Replika

"Ten silny, twardy mężczyzna nigdy o nic jej nie prosił, ale brał to, co mu oferowała. Rozsądek podpowiadał jej, że to nie potrwa długo. On nazywał ich odpadkami, jakby byli czymś, czego nikt już nie chce. Ale Staten nie był odpadkiem. Pewnego dnia przestanie cierpieć z powodu burz. Pewnego dnia wróci do życia, a kiedy to zrobi, zapomni drogę do jej drzwi."

Staten Kirkland dźwiga na swoich barkach ogromny ciężar i ból. Stracił ukochaną żonę i jedynego syna. Jego życie wypełnia ciężka praca i wizyty w uroczym domku pewnej nauczycielki o tajemniczej przeszłości. Jego wizyty są krótkie, milczące, mające zaspokoić potrzeby samotnych. Jednak pewnego dnia coś zaczyna się zmieniać w ich relacji i wszystko wskazuje na to, że nie ma odwrotu.


"Byli po prostu dwojgiem ludzi, którzy kogoś potrzebowali."

Tymczasem troje młodych mieszkańców kanionu - Lucas, Lauren i Yancy włamują się do opuszczonego domu, gdzie doznają małego wypadku. Tym samym Lucas kończy ze złamaną nogą, Lauren tarapatami u ojca szeryfa, a Yancy zauroczeniem. Cała trójka poznaje czym jest odwaga, przyjaźń i wybór własnej ścieżki.


"Za dużo radości i za dużo smutku jednym życiu.
"

W ostatnim czasie z niekłamaną przyjemnością sięgam po powieści w klimacie kowbojskim. Czym ta różni się od innych? Staten jest zupełnie inny niż większość kowbojów z romansów. To mężczyzna naznaczony smutkiem, nie ugania się za jakąś spódniczką, która wpadnie mu w oko. Zupełnie przeciwnie, jest zanurzony w swoim bólu, wytchnienie daje mu praca, ukochane konie i wizyty u przyjaciółki, z którą wyraźnie zaczyna go łączyć coraz więcej. Ich relacja również bardzo się różni o tych typowo romansowych. Tutaj mamy przyjaźń, rodzące się uczucie mimo wielu przeciwności, wiele dzieje się poza oczami ludzi z miasteczko, ta relacja jest tylko ich i jest wyjątkowa. Staten raczej nie zachowuje się jak typowy jaskiniowiec, nie oznacza swojego terytorium jak jakiś szczeniak, a jeśli mu się zdarzy to jest to raczej subtelne. Wielkim plusem tej powieści jest to, że nie skupia się ona jedynie na tej parze, ale także innych mieszkańcach Ransom Canyon dzięki czemu staje się wielowymiarowa. Niemniej jednak to historia Statena i Quinn najbardziej mnie przyciągała i sprawiła, że pochłonęłam tę powieść w dwa wieczory. Na podstawie powieści powstał serial, który planuję obejrzeć. Mieliście już przyjemność go poznać? Polecacie?

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.

Moja ocena:
8/10

wtorek, 11 listopada 2025

Kiedy gwiazdy rozświetlają niebo

Tytuł: Kiedy gwiazdy rozświetlają niebo
Tytuł oryginału: When Stars Light the Sky
Autor: Elizabeth Camden
Cykl: Kobiety ze Śródmieścia (2)
Rok wydania: 2025
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Dreams



"Nikt tak naprawdę nie doceni wolności, dopóki nie zostanie mu ona odebrana."




Mała Inga Klein przybyła z Niemiec do Ameryki z rodzicami po lepsze życie. Pech chciał, ze trafili na oszusta i stracili wszystkie oszczędności. Z opresji wybawili ich przypadkowo spotkani państwo Gerardowie. Przez lata byli wsparciem dla Ingi, którą traktowali jak upragnioną córkę. Teraz przyszedł czas, by Inga się odwdzięczyła. Pan Gerard został ambasadorem Ameryki w Niemczech i potrzebuje lojalnej, zaufanej sekretarki, a według niego, Inga świetnie się w tej roli sprawdzi.



"
Myślę, że najlepsze okazje w życiu są zwykle najbardziej przerażające."

Pełna obaw i wątpliwości, młoda dziewczyna zgadza się na propozycję i wyrusza do kraju swego pochodzenia. W ambasadzie poznaje szefa sztabu dyplomatycznego, strasznego sztywniaka, który na śniadanie jada wyłączenie owsiankę z zimnym mlekiem, Benedicta Kincaida. Mężczyzna ma sporo uwag do panny Klein i za wszelką cenę pragnie się jej pozbyć. Nieoczekiwanie jednak w imię większego dobra w celu niknięcia wojny, współpracują ramię w ramię, a kiedy wojna wydaje się być nieunikniona decydują się na małżeństwo z rozsądku, by Inga mogła bezpiecznie opuścić Niemcy jako żona dyplomaty.


"Jaki piękny byłby świat, gdyby nikt nie wiedział, co wojna może zrobić z człowiekiem."

Ta historia została osadzona w realiach Drugiej Wojny Światowej i mimo, że na pierwszy plan wysunęły się trudy tych czasów i trudna praca dyplomatyczna, a nie miłość, którą tak uwielbiam, to ta powieść wprost mnie oczarowała. Autorka w mistrzowski sposób połączyła wątki rodzącego się romansu, historii i ludzkich problemów. Relacja Ingi i Benedicta była taka subtelna z jednej strony, z drugiej zaś pełna emocji, żartów ciętych ripost i przyjaźni. Bohaterowie zostali wykreowani w taki sposób, że wręcz miałam wrażenie, że to byli prawdziwi ludzie z krwi i kości, jakbym czytała jakąś historię z przeszłości, która wydarzyła się na prawdę. Próbowałam delektować się tą historią, ale tak mnie wciągnęła, że nie było to łatwe i dosłownie kartkowałam ją jak szalona.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dreams.

Moja ocena:
9/10