wtorek, 31 października 2017

Gwiazdy, które spłonęły

Tytuł: Gwiazdy, które spłonęły
Tytuł oryginału: What Burns Away
Autor: Melissa Falcon Field
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Kobiece 


"Szliśmy obok siebie, lecz podążaliśmy dwiema różnymi ścieżkami. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie momentu, w którym nasze drogi znów mogłyby się przeciąć."


Claire Spruce ma męża, który odnosi sukcesy zawodowe i wspaniałego synka, o którego starała się z Milesem przez długi czas. Kochane dziecko jest dla niej cudem. Nie wszystko jednak jest takie piękne jak mogłoby się wydawać. Mieszka w mieście, które jest jej obce. Wciąż tęskni za starym domem. Tutaj nie zna nikogo, nie ma przyjaciół, a męża pracoholika nigdy nie ma w domu. Zrezygnowana stara się zatrzymać męża w domu kusząc go romantycznymi kolacjami, jednak nie wszystko jest takie proste, kiedy w życie wkrada się praca i obowiązki, a brakuje czasu na bliskie relacje...

  
"Przestaliśmy odnajdywać siebie nawzajem. Przestaliśmy sobie pomagać i wspierać się w pracy, przestaliśmy nawet śmiać się z absurdów.

W chwili, gdy Claire już nie ma siły na nic, ani na ponowne rozkochanie w sobie męża, ani na opiekę nad synem, odzywa się do niej mężczyzna z przeszłości, pierwsza jej wielka miłość. Kobieta zaczyna wymieniać z nim korespondencję. Żali mu się z powodu nieudanego pożycia małżeńskiego, porzucenia pasji i pracy, obcości nowego miejsca i osamotnienia. Dean namawia ją, by wyjechała chociaż na kilka dni do ich rodzinnego miasteczka. Dla Claire ta sytuacja zaczyna być coraz bardziej kusząca...


"Jesteśmy jak komety. Zostawiamy za sobą pył naszego życia, który wciąż do nas powraca." 

Melissa Falcon Field stworzyła książkę jakiej jeszcze nigdy nie czytałam. Wprowadziła świetny klimat z nutką grozy i nostalgii. Przedstawiła również niezwykle wzruszającą i wstrząsającą historię rodziców bohaterki, która chwyciła mnie za serce. Była tak smutna... Tak przejmująca... Autorka wykreowała bardzo wyraziste postacie i niebanalną fabułę. Do tego autorka wplotła masę wspomnieć, które, jak już wiece, niesamowicie lubię. Claire okazała się bardzo podobna do matki, do której nie chciała być podobna i nie chciała popełniać jej błędów. Wszystko jednak wskazuje na to, że okazała się podobna do ojca, o którym prawdy nie chciała poznać. Wiele wątków w książce potrafi zaskoczyć, a jej depresyjność trochę udzielić. Powieść zmusza do myślenia i analizowania, nie tylko wydarzeń z życia bohaterów, ale także własnego...

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Moja ocena:
8/10  

poniedziałek, 30 października 2017

Fotografie, którre nie zmieniły świata

Tytuł: Fotografie, które nie zmieniły świata
Autor: Krzysztof Miller
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 223
Wydawnictwo: Agora

"Za rzeką wielki plac zasiany odłamkami, fragmentami pocisków i rakiet. Metalowe pole. Na nim pojawia się duch. Wysoki mężczyzna w brązowym płaszczyku, za krótkich, szerokich spodniach i zdezelowanych butach."


Krzysztof Miller nie żyje już od roku. Zostawił jednak po sobie niezrównane dzieło- zdjęcia. Fotografie Krzysztofa Millera nie zmieniły świata, jednak pokazały go od tej prawdziwej, szczerej i brutalnej strony, bez żadnych retuszów i poprawek... 


 "Powodzie, huragany, wszelakie klęski żywiołowe to program obowiązkowy mojej pracy w kraju."

Krzysztof Miller to jeden z najpopularniejszych polskich fotoreporterów. Pracował dla Gazety Wyborczej. Był zawsze tam, gdzie coś się działo, w trudno dostępnych, bardzo niebezpiecznych miejscach. Bośnia. Czeczenia. Afganistan... Jego oko widziało wszystkie najważniejsze wydarzenia. Wszystko to przekazał nam za pomocą obiektywu.

 
"Nie łatwo jest wejść do świątyni, w której wierni zamiast wiary znaleźli śmierć. Nie łatwo jest wejść do świątyni zrujnowanej przez innowierców. Niełatwo jest wejść do świątyni sprofanowanej przez innowierców."

Fotografie, które nie zmieniły świata to album składający się ze zdjęć autorstwa Krzysztofa Millera z różnych miejsc i wydarzeń, z różnych części świata, z wojen, festiwali, pielgrzymek, misji... Fotografie żołnierzy, bojowników, cierpiących cywili przeplatają się ze zdjęciami z polskich pielgrzymek, prowincjonalnych festynów, muzycznych festiwali. Takim ułożeniem zdjęć Miller pokazał, że życie jest niezwykle dynamiczne, pełne niespodzianek, że trzeba łapać każdą chwilę, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy.

Za album serdecznie dziękuję portalowi Zażyj Kultury.

Moja ocena:
9/10   

 

sobota, 28 października 2017

Cytatowo-zdjęciowa zachęcajka Viriona

"Dobrze urodzeni to inna kasta. Jak przegną, to i egzekucja się zdarzy, oczywiście. Ale na uboczu, elegancko, bez tłumu gapiów i bez upokarzania jak tutaj. W pierdlu dla bydła."




"Człowiek nie skała, co ją kuć można, a ona nawet nie jęknie." 



"Dobrzy ludzie odchodzą po cichu, żeby ustąpić miejsca przygłupom i warchołom, którzy pustkę usiłują wypełnić wrzaskiem." 
  


 "Cudowne poczucie wolności."




  
"Znowu z przerażającą jasnością zdał sobie sprawę, że jest na świecie zupełnie sam. Że tak na prawdę nie ma gdzie uciekać."


"Świat wydaje się taki bez sensu- powiedział nawet podczas ceremonii pogrzebowej.- Dobrzy ludzie odchodzą po cichu, żeby ustąpić miejsca przygłupom i warchołom, którzy pustkę usiłują wypełnić wrzaskiem."

piątek, 27 października 2017

Ladies Man

Tytuł: Ladies Man
Cykl: Manwhore (4)
Autor: Kathy Evans
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Kobiece


"Jednym kciukiem przesuwa po ustach w prawo, drugim w lewo. Zaczyna we mnie płonąć jakieś nowe uczucie, coś innego niż ból, coś, czego nie rozumiem. I dopada mnie panika na myśl o tym, że na mojej twarzy nie ma ani odrobiny makijażu. "


Gina i Tahoe są przyjaciółmi. Mimo, że czują do siebie pożądanie nie wychodzą poza ramy przyjaźni. Gina jest dziewczyną, która poza seksem pragnie miłości i bliskości. Zdaje sobie sprawę, że Tahoe nie zostaje z dziewczyną dłużej niż jedną noc. Z tego powodu zaprzecza swojemu pragnieniu. Mężczyzna z kolei nie chce skrzywdzić Giny, która z jakiegoś dziwnego powodu jest bliska jego sercu i pragnie chronić ją za wszelką cenę. Ta przyjaźń wiele ich kosztuje. Oboje muszą trzymać na wodzy swoje pożądanie i uczucia, by na wzajem się nie stracić.

Wydawnictwo Kobiece

 "Z każdym przesunięciem kciuków po moich ustach Tahoe coraz głębiej patrzy mi w oczy. A ja jestem naga – bardziej krępuje mnie nagość twarzy niż ciała. A on widzi moje pełne usta i duże, ekspresyjne oczy. Widzi całą mnie. "

Gina leczy swoje serce i duszę po zdradzie i rozstaniu z chłopakiem. Jest zdystansowana do mężczyzn. Mimo wszystko pragnie mieć kogoś przy sobie. Nie chce sama mieszkać, zasypiać. Chce czuć przy swoim ciele ciepło drugiego człowieka. Podczas jednej z imprez U Tahoe, kiedy jej względy zostają przez niego odrzucone, dziewczyna poznaje Trenta. Gina próbuje się z nim związać, chociaż nie jest to łatwe, bo nie czuje przy nim szybszego bicia serca i tych ciepłych uczuć, które zalewają ją gdy w pobliżu znajduje się jej przyjaciel...


"Są w twoim życiu takie lęki, których nie możesz sobie oszczędzić ani ty, ani żaden człowiek na Ziemi. Lęki tak głęboko zakorzenione, że nie ma w twojej duszy miejsca, w którym możesz się ukryć, nie ma sposobu, by im uciec. Chwytają cię, biorą w posiadanie, wyciskają z ciebie życie, dopóki nie budzisz się w nocy zlany potem, cały we łzach i boisz się dotknąć ziemi pod sobą, bo wciąż się czujesz, jakbyś spadał... i spadał... niekończący się upadek."
  
 Tahoe nie jest mężczyzną, który angażuje się w stałe związki. Dla niego istnieją jedynie przelotne znajomości na jedną noc. Nie jest w stanie zliczyć kobiet, które przewinęły się przez jego łóżko. Tak jest mu łatwiej, nie myśli, nie czuje. W ten sposób nie może zostać zraniony. Miłość i stały związek oznaczałaby komplikacje, a także strach przed stratą. Przeszłość zostawiła okrutny ślad na jego duszy. Czy Gina zdoła się przez niego przebić? Czy ma szansę na przyjaźń, kiedy na wierzch wyjdą wszystkie skrywane tajemnice? A może zrodzi się wtedy coś głębszego?


"Mruży oczy i uśmiecha się z niedowierzaniem, a ja z szelmowskim uśmiechem zwijam bieliznę w kulkę i wrzucam do schowka.
- Czy ty właśnie zdjęłaś dla mnie majtki, ty niegrzeczna dziewczyno? - pyta śpiewnie.
- Jeśli uda ci się odgadnąć, które są moje, dostaniesz szóstkę z plusem i złoty medal- rzucam i wstrzymując oddech, unoszę rękę, po czym klepię go trzy razy w zrośnięty policzek. Następnie, nie dodając nic więcej, wysiadam z samochodu.
" 

 
Ta książka jest wspaniała! Boska! Po prostu mega! Zawładnęła mną już od pierwszych stron, a z czasem coraz to bardziej pochłaniała. Bohaterowie? Wspaniali. Już sama nie wiem czy bardziej uwielbiam Ginę czy Tahoe'a. W ciągu zaledwie rozdziału stali mi się tak bliscy. Pamiętacie jak rozpływałam się nad Saintem i Rachel? Teraz mam podobne odczucia, a może nawet większe. Fabuła jest lekka i przyjemna. I. Tak. Niesamowicie. Wciągająca. Jak widzicie, zwariowałam na punkcie tej książki! Już nie mogę się doczekać co jeszcze Katy Evans dla nas szykuje w następnej książce i czym nas znowu zaskoczy. 

Za tę cudowną, cudowną, cudowną... książkę gorąco dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Moja ocena:
10/10
(hm... tak, zdecydowanie 50/10!)  

środa, 25 października 2017

Virion

Tytuł: Wyrocznia
Cykl:Virion (1)
Autor: Andrzej Ziemiański
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Fabryka Słów 


"Dobrze urodzeni to inna kasta. Jak przegną, to i egzekucja się zdarzy, oczywiście. Ale na uboczu, elegancko, bez tłumu gapiów i bez upokarzania jak tutaj. W pierdlu dla bydła."

Virion pojawił się już na kartach Achai. Przyznaję się bez bicia, że nie miałam ani okazji ani możliwości jej przeczytać i oczywiście z całego serca tego żałuję. Kiedy jednak zobaczyłam Viriona, tą wspaniałą okładkę i szalenie ciekawy opis, postanowiłam korzystać z okazji i sięgnąć po niego. Czy zrobiłam dobrze? Przekonajmy się...


"Człowiek nie skała, co ją kuć można, a ona nawet nie jęknie." 

Na wstępie poznajemy Viriona jako dziecko, jego rodzinę, otoczenie, miejsce, w którym się wychował oraz, w  którym wzrastał, jego młodość, jego przyjaciół, a także miłość. Autor jednak tylko zostawia poszlakę do tego co sprawiło, że Virion, zwyczajny człowiek,  stał się szermierzem natchnionym. Jak chłopak z dobrego domu stał się maszyną do zabijania? Morderstwo, więzienie, ucieczka przed bandą łowców... Wiem to brzmi strasznie, ale to czasy, gdzie takie są realia, tak się działo w wielu przypadkach i nie jest to czymś niezwykłym. Czy to było aż tak wiele dla Viriona, żeby się stoczyć? A może to bogowie zaplanowali jego życie, taki miał być jego los. Może ciążyło nad nim fatum i wszystko prowadziło go do tego, żeby jego przeznaczenie się wypełniło...

  
"Dobrzy ludzie odchodzą po cichu, żeby ustąpić miejsca przygłupom i warchołom, którzy pustkę usiłują wypełnić wrzaskiem." 

Virion to niezwykle inteligenty bohater. Jest inteligentniejszy od innych. Bardzo lubię takie postaci- walecznych i inteligentnych. Do tego potyczki słowne jakie prowadzi w głębi własnego umysłu są zaskakujące. Virion zrobił na mnie na prawdę ogromne wrażenie. Nie sądziłam, że aż tak zachwycę się tym bohaterem... 

 
"Cudowne poczucie wolności."

Książka jest niesamowicie wciągająca ze względu bohatera, którego właściwie pokochałam, ale i nie tylko. Powieść jest dobrze napisana. Bogate opisy, ciekawe dialogi, a do tego ciekawie wykreowane postaci. Do tego magia... Jest ona tak nierzeczywista i fascynująca... 

Książka jest bogata w uczucia i w emocje. Każdy bohater jest nimi silnie nacechowany. Miłość, nienawiść, zdrada... To wszystko można tak wyraźnie poczuć. Te emocje udzielają się samemu czytelnikowi. Taka książka zapada w pamięci na długo.




Moja ocena:
9/10

wtorek, 24 października 2017

Lab Girl

Tytuł: Lab Girl
Autor: Hope Jahren
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Kobiece



"Każdy początek to koniec czekania. Każdy z nas ma 1 (słownie: jedną) szansę na tym świecie. Każdy z nas jest czymś niemożliwym i nieuchronnym. Każde w pełni rozwinięte drzewo było najpierw nasionkiem, które czekało."


Dla przeciętnego człowieka laboratorium jest czymś abstrakcyjnym. Mi jawi się jako sterylne pomieszczenie onieśmielające bielą i milionem dziwnych przyrządzeń, naczyń i szkiełek, wśród których czułabym się bardzo nieswojo i byłabym w ciągłym strachu, że coś zepsuję. Większość osób tak samo czułaby się w archiwum wśród różnych dokumentów, szpargałów, starych szat, czy delikatnych naczyń sprzed wieków. Dla mnie jest to żywioł. Tak samo dla tytułowej Lab Girl laboratorium jest żywiołem, w którym żmudnie pracuje wśród probówek w białym fartuchu ślęcząc nad mikroskopem. A stoi za tym tylko miłość do nauki.


"Miłość i nauka są do siebie podobne pod tym względem, że nigdy nie idą na zmarnowanie." 

Lab Girl to książka opowiadająca o kobiecie naukowcu. Powieść jest swego rodzaju autobiografią. Autorka wspomina jak od najmłodszych lat wraz z ojcem i braćmi bawiła się w jego laboratorium. Laboratorium było jej azylem, placem zabaw, domem, miłością, życiem... Hope dokładnie i z wielką pasją opisała o laboratorium i o otaczającym ją świecie, o roślinach, zwierzętach, drzewach, korzeniach... Pokazała również ciekawostki kulturowe Skandynawii, w której się wychowała. Autorka pokazała jak nauka zawładnęła jej życiem, jak sama zmieniała się pod jej wpływem, jak dojrzewała...


"Ludzie są jak rośliny: rosną w stronę światła. Wybrałam nauki przyrodnicze, ponieważ dawały mi to, czego potrzebowałam: dom w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli z definicji bezpieczne miejsce." 

Książka opowiada o życiu Hope Jahren, o jej wzlotach i upadkach, ale nie tylko o nim. Powieść zawiera w sobie także wiele ciekawostek. Autorka z wielką miłością opowiedziała o swojej pasji. Dzięki temu mogłam dokładnie wczuć się w jej historię i zatracić w niezwykle przyjemnej lekturze.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Moja ocena:
9/10
 

poniedziałek, 23 października 2017

Samozwaniec. Moskiewska Ladacznica

Tytuł: Samozwaniec. Moskiewska Ladacznica
Cykl: Orły na Kremlu (5)
Autor: Jacek Komuda
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 353
Wydawnictwo: Fabryka Słów

"Kiedy pojawił się na polu, gdy wjeżdżał między szeregi rycerstwa, podniósł się gwar. Niektórzy- widzieli go po raz pierwszy, teraz przykładali ostrogi do końskich boków, podjeżdżali, przepychali się, aby zobaczyć go z bliska."


Gdy w 1584 roku zmarł car Iwan IV Groźny, na tronie zasiadł jego syn Fiodor. Drugi syn Iwana IV, Dymitr, zginął w Ugliczu w niewyjaśnionych okolicznościach. W czternastoletnich rządach Fiodora I niemały udział miał jego doradca Borys Godunow. Po bezpotomnej śmierci Fiodora I, przedstawiciele rosyjskiej szlachty stanęli przed koniecznością wyboru kandydata na tron. Szlachta zwróciła się do Borysa Godunowa. Ten jednak zgodził się dopiero wówczas, gdy wybrano go jednogłośnie, drogą elekcji na, zwołanym specjalnie w tym celu, Soborze Ziemskim. Koronowano go 21 lutego 1598 roku. W pierwszych latach XVII w. wielką popularność zyskała pogłoska, jakoby carewicz Dymitr cudownie ocalał i teraz chce odzyskać należny mu tron. Pojawienie się domniemanego Dymitra dało pretekst polskiej magnaterii i Zygmuntowi III Wazie do ingerencji w sprawy Rosji. Niezadowoleni Rosjanie chętnie przyjęli nowego władcę. Kariera Dymitra Samozwańca nie trwała długo, bo zaledwie jedenaście miesięcy. Podczas powstania został rozszarpany. Ale co najciekawsze- pojawił się kolejny Samozwaniec. Również i on nie cieszył się długo władzą...


"Jak car powiedział, tak zrobił."

Jacek Dydyński, husarz i stolnik sanocki wraca do domu, by móc pożegnać się z umierającym ojcem i by wyprzedzić przyrodniego brata, by dzięki temu zagarnąć majątek ojca, który mu się należy. Dydyński jednak na drodze spotyka przeszkodę, która odmieni jego życie. Szlachcic ratuje mężczyznę podającego się za syna cara Ivana IV Groźnego, Dymitra Iwanowicza. To jednak nie wpłynęłoby na jego życie, gdyby nie intryga uknuta przez przyrodniego brata. Jacek Dydyński wykorzystuje Dymitriady dla własnych celów. Wyrusza do Moskwy, by rozwikłać rodzinne tajemnice. Stojąc u boku pretendenta do tronu, by wiernie mu służyć.


"Podniosła głowę. Czekał na nią przy łożu. Taki sam jak dawniej, w ogrodzie. Pokornie zgięty na jednym kolanie..."
Autor przedstawia wierny obraz szlachty z jej wszystkimi wadami i przywarami. Z całkowitą precyzją opisuje realia tamtych czasów i miejsc. Jacek Komuda pokazał jak wyglądały relacje polsko- rosyjskie w XVII w. Pokazuje mentalność zarówno szlachty polskiej jak i rosyjskiej. Swoim dziełem oddaje hołd odwadze szlacheckiej. Przybliża również historię Dymitriad, które nadal nie są dokładnie znane przez przeciętnych Polaków. A powinny być. Rosjanie do tej pory świętują to jak wygonili nas spod Kremla! Tylko my potrafiliśmy stawić im czoła na tyle, by o nas pamiętano przez wieki.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.
Moja ocena:
9/1o

niedziela, 22 października 2017

Bronagh

Tytuł: Bronagh
Cykl: Bracia Slater (1.5)
Autor: L.A. Casey
Data wydania: 2017
Liczba stron: 168
Wydawnictwo: Kobiece


"Dominic uśmiechnął się czarująco tym swoim słynnym uśmiechem, przez który na ulicy zatrzymywały się zarówno kobiety, jak i niektórzy mężczyźni. Mogłabym godzinami patrzeć na jego dołeczki w policzkach, gdybym nie usłyszała tego, co właśnie powiedział Alec."


Kto czytał poprzedni tom, wie jak Bronagh miała ciężkie życie. Teraz zbliżają się jej dwudzieste pierwsze urodziny i dziewczyna nie marzy o niczym innym jak tylko o spokoju. Jednak ma przy swoim boku ukochanego mężczyznę, który nie wie co to spokój. Adrenalina to jego narkotyk. Chłopak kocha sport i życie w ciągłym ruchu. Bronagh wręcz przeciwnie. W dzień jej urodzin urządza prawdziwy sprawdzian wytrzymałości dziewczyny połączony z romantyzmem. Tylko czy dziewczyna to wytrzyma? Do tego kolejne dni będę prawdziwym sprawdzianem, przy którym urodziny, to była dopiero rozgrzewka? Czy Bronagh zdecyduje się walczyć i nadal stać u boku Dominica?
   
"- Muszę pożegnać się z moim skarbem i zapewnić ją, że wrócę.
- Przestań o mnie mówić jak o innej osobie.
- Shh, ona cię usłyszy.

Minęły już trzy lata od zakończenia książki Dominic. Trochę się od tego czasu pozmieniało. Branna wyprowadziła się domu Rydera, a Dominic wprowadził do Bronagh. Młodzi chcieli spróbować jak poradzą sobie sami i jaki to będzie miało wpływ na ich związek. Chłopak nadal realizuje się robiąc to co kocha, czyli walcząc. Bronagh jednak nie ma żadnych planów na przyszłość i nie wie co chciałaby robić. Wie, że cudownie by się czuła mogąc zajmować się dziećmi w domu. Z czasem jest pewna, że pragnie dzieci. Boi się jednak reakcji Dominica. Chłopak jest zachwycony jej pomysłem, jednak ma obiekcje co do samej Bronagh, która według niego zachowuje się dziecinnie. Przed nimi długa droga pełna wielu wątpliwości.

  
"Niespodzianka? Dla mnie? – zapytał. – Ale to twoje urodziny.
- To prawda, ale zrobiłeś dla mnie tak wiele, że chciałam dać ci coś w zamian […]
- Co to takiego? – zapytał "

Bronagh to cieniutko nowelka uzupełniająca historię Diminica i jego ukochanej. Powinna ona zaspokajać wszelkie niedosyty i pytania. Niestety po tej części mam jeszcze większy niedosyt i jeszcze więcej pytań oraz wątpliwości. Książka zakończyła się w momencie, w którym dopiero powinna się rozkręcać. Planowanie przyszłości przez bohaterów jest wciąż niejasne, a chciałabym się dowiedzieć jak radzą sobie z nowymi problemami, jak pracują nad sobą, czy w końcu doczekają się dzieci i kiedy... Akcja urywa się jakby autorce zabrakło już pomysłów. Mimo wszystko cieszę się, że mogłam śledzić dalsze losy Bronagh i Dominica.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Moja ocena:
7/10  

Dominic

Tytuł: Dominic
Cykl: Bracia Slater (1)
Autor: L.A. Casey
Data wydania: 2017
Liczba stron: 488
Wydawnictwo: Kobiece


"-Zamierzasz stać i patrzeć na moich braci cały dzień, czy idziesz ze mną?– Dominic zapytał z niecierpliwością w głosie.
- Jeśli to poważne pytanie, głosuję na zostanie tutaj i patrzenie na twoich braci przez cały dzień.
"



 Od kiedy Bronagh straciła rodziców, opiekę nad nią przejęła starsza siostra. Od tego czasu też, Bronagh bardzo zamknęła się w sobie. Nie dopuszczała do siebie nikogo w wyjątkiem Branny. W szkole jest niezwykle pilną uczennicą, którą uwielbiają nauczyciele. Nie ma jednak żadnego kontaktu z rówieśnikami. Nie zbliża się do nikogo, bo boi się, że kiedyś bliscy opuszczą ją tak jak zrobili to rodzice...


"Zdecydowałam, że się zrewanżuję przez umieszczenie na jego krześle pinezek, więc kiedy usiadł pinezki wbiły się w jego tyłek co oczywiście piekielnie bolało. Niech jego tyłek cierpi na nazwanie mojego tłustym! Ha, ha, kurwa ha! Fakt, że dzisiaj były moje osiemnaste urodziny, sprawił, że wszystko było jeszcze lepsze. Nie obchodziło mnie czy to czyni ze mnie sadystkę, to był najlepszy prezent urodzinowy wszechczasów!" 

Dominic jest chłopakiem, który zawsze wzbudza powszechne zainteresowanie. Lecą na niego wszystkie dziewczyny. Jakie jest jego wielkie zdziwienie, kiedy Bronagh, niezwykle pociągająca dziewczyna, ignoruje go, a z czasem przejawia wrogość. Chłopak jest zdezorientowany i aby zwrócić na nią uwagę, wciąż robi jej psikusy i uprzykrza jej życie. Dziewczyna z dnia na dzień, coraz bardziej go nienawidzi. Wciąż jednak coś ją do niego przyciąga...


"Uśmiechnęłam się dumnie, ale przestałam, gdy zauważyłam,że wszyscy uczniowie w klasie się na mnie patrzyli.
- Ona umie się uśmiechać – usłyszałam jak ktoś mówi.
- Nico, czy ty zepsułeś Bronagh? Bo ona się śmieje i pozwoliła komuś usiąść obok siebie, a to dla niej jest po prostu…. Dziwne.
" 

Początek książki był cudowny. To jak Dominic i Bronagh się poznali... Ich pierwsze utarczki słowne, bitwa o ciastka, podkładanie szpilek na siedzenie... Dominic od razu zdobył moje serce. Bronagh też niesamowicie polubiłam. Oni tak do siebie pasowali. Ona taka odważna, po raz pierwszy wychodząca ze swojej skorupy, zaczyna stawiać się, zamiast wciąż chować się. Dominc z kolei, chłopak, który pierwszy raz dostał kosza, nie wie co zrobić. Jest zagubiony. Jego zachowanie jest co najmniej szczeniackie. To wszystko jest takie zabawne i słodkie. Z drugiej strony, Dominic jest też bardzo agresywny, bije każdego chłopaka, który zbliża się do Bronagh. To początkowo nie wygląda źle, trochę tłumaczy go to, że jest porywczy, nie radzi sobie z emocjami, zazdrością... Potem zaczyna to być trochę męczące. 


"- Nigdy nie będę miała dzieci! Po co mieć dzieci tylko po to by martwić się o ich zdrowie i
bezpieczeństwo do końca twojego życia? To zbyt dużo stresu jak dla mnie, dziękuję bardzo.
Brenna przewróciła oczami.
- Pewnego dnia, ktoś zmieni twój sposób myślenia, mała siostrzyczko. Nie będę jedyną
osobą którą będziesz kochać i o którą będziesz się troszczyć. Ktoś rozszarpie pazurami drogę
do tego pudełka z twoim sercem i rozbije obóz na dłuższą metę, i nie będzie niczego co
będziesz mogła z tym zrobić.
" 

Początkowo myślałam, że będzie to kolejna książka o jakimś bokserze, a bohaterowie będą o wiele starsi. Już po przeczytaniu kilku stron byłam zaskoczona, że to będzie zupełnie co innego. Oczywiście było to bardzo pozytywne zaskoczenie. Książka jest wulgarna, bardzo dynamiczna i niezwykle wciągająca. Wciąż coś się dzieje, koś się bije, ktoś krzyczy, ciągłe kłótnie, wyzwiska, namiętność i wielkie uczucie. Książka wyszła ze schematu romantycznej miłości, gdzie wszystko jest spokojne. Tutaj akcja goni akcję i wciąż nie ma końca. Dodatkiem są także niezwykle umięśnieni przystojniacy, których jest aż pięciu. Książka z pewnością nie jest dla czytelniczek, które wypatrują księcia na białym koniu, ale dla niegrzecznych dziewczyn, które pragną prawdziwych mężczyzn.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Moja ocena:
9/10   

środa, 18 października 2017

Skradzione Godziny

Tytuł: Skradzione Godziny
Tytuł oryginału: Stolen Hours
Autor: Maria Solar
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Kobiece


"Tymczasem teraz, tej nocy pełnej niepokoju, nocy poszukiwań babki, czas też się zatrzymał, tylko inaczej.Godziny jakby nie mijały. Każda sekunda była grobem, a zegar w ogóle się nie posuwał aż do świtu."
 

Kiedy umiera dziadek Anselmo, uruchamia się machina, która po  kolei odsłania elementy układanki i łączy je w całość. Roberto znajduje w jego ręku karteczkę z napisem: "Powiedz, że mnie kochasz". Z nieznanych nawet sobie powodów, chłopak zatrzymuje zapiskę nie mówiąc o niej nikomu. Niedługo potem, przeglądając rzeczy dziadka natrafia na ukrytą w albumie starą fotografię pięknej młodej dziewczyny, która na pewno nie była jego babcią, a także szkatułkę zamkniętą na klucz. Śmierć Anselmo owiana jest tajemnicą, bo Carmen, stara przyjaciółka rodziny i babcia przyjaciela Roberto, twierdzi, że mężczyzna umarł ponownie...

 
"Wiem, że jesteś największą miłością mego życia i że nigdy nie zdołam równie mocno pokochać mego męża; wiem jednak też, że -podobnie jak Ty jej-nigdy go nie opuszczę. Jest wart największej miłości i postaram się mu ją dać."

Anselmo był cudownym człowiekiem. Oczywiście nie do końca pochwalam to co robił w młodości, ale właściwie miłość to usprawiedliwia. Koniec końców jednak zachował się na prawdę porządnie. Wspaniale wychował córkę, dla której miłość i szczęście były najważniejszymi wartościami. Lola postanawia rozwieść się z mężem, kiedy tylko wejdzie takie prawo. Pomimo, że mają dzieci i są dobrym małżeństwem, nie zamierzają dalej trwać w związku, w którym nie ma już miłości. Z jednej strony trochę tego nie rozumiem. Uważam takie podejście za lekkomyślne, bo patrząc na otaczające mnie małżeństwa z długim stażem, nie dostrzegam takiej płomiennej miłości jak u młodych par. Myślę, że ta szaleńcza, młodzieńcza miłość po prostu przeradza się w przyjaźń, szacunek i troskę o tego drugiego człowieka. Z drugiej strony jednak dla, tak jak dla Loli, miłość jest niezwykle ważna i rozumiem, że obydwoje pragną jej jeszcze doświadczyć. Podziwiam ich za odwagę, bo po czymś takim z pewnością nie mają co liczyć na zrozumienie otoczenia, a także za to, że byłą to ich wspólna decyzja, że podeszli do sprawy tak logicznie i dalej pozostaną sobie bliscy po tym wszystkim. Będą przyjaciółmi, bliskimi sobie ludźmi, którzy będą dzielić się opieką nad dziećmi, a zarazem będą poszukiwać tego czego już nie znaleźliby w małżeństwie.


"Przeżywał godziny tak pełne wrażeń, że miał wrażenie, iż zegary nie są w stanie ich zmierzyć...." 

Tymczasem przyjaciółka Loli i synowa Carmen, Rosa ma wyjątkowo nieudane małżeństwo, a na dodatek rozwód nie wchodzi w grę. Mąż, Damien, jest wyjątkowo apodyktyczny. Przez lata małżeństwa zniewolił ją i podporządkował bezpośrednio swoim zachcianko. Kobieta nie pracowała, bo zabronił jej tego, zarzucając, że nie chce zajmować się dziećmi. Z tego powodu Rosa stała się uzależniona od jego dochodów. Nie miała żadnych środków finansowych. Musiała rozliczać się z każdych rachunków i zawsze prosić o pieniądze. Mężczyzna był o nią tak zazdrosny, że obwiniał ją o zainteresowanie mężczyzn, którzy na nią spoglądali. Rosa zrezygnowała z malowania paznokci, dopasowanych strojów, fryzur... Jak dla mnie to jest jakaś porażka. Nie wiem jak można by takim człowiekiem jak Damien. Tak traktować kobietę, która postanowiła za niego wyjść i wytrwać u jego boku do końca? On nie był mężem, lecz tyranem, despotą i prześladowcą. Z czasem trochę zrozumiałam co ukształtowało jego psychikę ale i tak nic go nie usprawiedliwia. Współczuję jedynie Rosie, której przyszło żyć w takim małżeństwie...

  
"...zegary nie wskazują czasu, gdyż sekundy nie są w stanie obliczyć, ile jest ich w życiu pełnych, a ile pustych." 

Są też dzieci. Ramón jest synem Rosy i Damiena. Chłopak ma wyjątkowo trudne życie. Damien nie jest utrapieniem tylko Rosy, ale także i dzieci. W domu panuje wyjątkowo ciężka atmosfera. Wszystko jest podporządkowane głowie rodziny, cały rytm życia. Wszyscy boją się mężczyzny. Ramón wiele razy dostawał od ojca niemalże za nic. Jego jedyną odskocznią jest przyjaźń z Roberto, synem Loli i Antonia, a także Nurią, w której z czasem zaczynają się podkochiwać. Od tego czasu ich relacje nie są już takie jak dawniej. Mimo to, zawsze mogą na sobie polegać. Dziewczyna wybiera jednego, kochając drugiego. Oznajmia jednak kochanemu przez siebie z wzajemnością chłopakowi, że nie może z nim być, bo ten drugi jest bardziej odpowiedni. Mam wrażenie, że historia zatacza koło i powiela się kolejna nieszczęśliwa miłość...


"Potrzebowali jeszcze tysięcy godzin, godzin, w których się będą kochali, mówi sobie tyle pięknych rzeczy,..." 

Skradzione godziny to książka, gdzie wszyscy po prostu marnują swój cenny czas. Anselmo, Carmen, Rosa, Damien, Roberto, Ramon, Nuria..., wybierając złe możliwości, podążając złymi drogami. Anselmo i Carmen, żyli poświęcając się dla innych, wyrzekając się największej i najpiękniejszej miłości jaka mogła zaistnieć. Rosa i Damien... Jak już wspomniałam, ich toksyczne relacje, toksyczne małżeństwo... Nawet stara Carmen cierpiąca na demencję potrafiła w przebłysku świadomości to zauważyć. Szkoda, że Rosa wcześniej tego nie dostrzegła i tak zmarnowała sobie życie. A Nuria? Wciąż nie mogę uwierzyć jak mogła podjąć tak beznadziejną decyzję i wyrzec się miłości w imię stabilności i akceptacji... Rozumiem, że to były inne czasy, ale miłość niezależnie od czasów ma swoją wartość.


 "Nigdy się nie uzależniaj od niczego, ani od nikogo...Żyj swoim życiem, a nie tym jakiego się po tobie spodziewają inni.Szukaj własnej drogi."

Skradzione Godziny to w gruncie rzeczy bardzo smutna powieść. Porusza problemy straconego czasu, marnowania go bezsensownie. Pokazuje także jak wielką wagę ma miłość i poświęcenie. Życie Carmen i Anselmo pokazało mi jak ważna jest miłość, ile zmian wnosi w życie człowieka, kal głęboko potrafi zakorzenić się w sercach dwojga ludzi. To miłość, która przetrwała kilometry, wszelkie przeciwności losu, a także śmierć. Zazdroszczę tej wielkiej miłości, którą autorka tak pięknie przedstawiła w książce.  

Za książkę gorąco dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Moja ocena:
10/10

poniedziałek, 16 października 2017

Miasto Świętych i Złodziei

Tytuł: Miast Świętych i Złodziei
Tytuł oryginału: City of Saints & Thieves
Autor: Natalie C. Anderson
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Initium

"Każdej akcji towarzyszy reakcja równa co do wartości i kierunku, lecz przeciwnie zwrócona - tak mówi Boyboy. Działania moich bohaterów nie są skrajne. Oni po prostu robią to, co konieczne, by przywrócić równowagę we wszechświecie."


Tina, będąc małą dziewczynką, została zmuszona wraz z matką opuścić Kongo i uciec do Kenii. Przybywają do małego miasteczka Sangui, z nadzieją na odzyskanie spokoju. Matka szybko znalazła pracę jako pokojówka w bogatej posiadłości Geryhillów. Roland Greyhill jest najbogatszym biznesmenem w okolicy. Tina jednak uświadamia sobie, że nie zdobył swego majątku uczciwą pracą. Kiedy Anju zostaje zamordowana, dziewczyna postanawia pomścić Rolanda za śmierć matki...

  
"Jeśli zamierzasz zostać złodziejem, zacznij od przyswojenia zasady, że nie istniejesz. Mówię poważnie, musisz to dobrze opanować. Stać się mistrzem. Robal mnie tego nauczył. Jeśli będziesz istnieć, możesz wzbudzić zainteresowanie osoby, która zacznie się zastanawiać, kim jesteś"

W Sangui żyje dziewczyna, która jest niewidzialna. Dzień przed morderstwem matki, słyszała jak, tej, Roland groził śmiercią. Tina jest pewna co do sprawcy zabójstwa. No, bo, kogo innego miałaby podejrzewać? Targana nienawiścią i żądzą zemsty, za wszelką cenę próbuje przeżyć na ulicach kradnąc dla Goondan, lokalnego gangu. To dzięki pracy dla gangu ma możliwości do powrotu do posiadłości Geryhillów, by móc w końcu zemścić się za śmierć matki. Jednak, kiedy Tina przekracza próg, wszystko okazuje się inne niż przypuszczała. Pobyt tam może kosztować ją życie. Dziewczyna jednak jest zdeterminowana wprowadzić swój plan zemsty w życie. Tylko to pozwala jej przetrwać. Nie wszystko jest jednak takie jakim miało być...

  
"Tobie może się to przytrafić. Mnie nie. Ponieważ ja jestem najlepszym złodziejem w mieście. Ja nie istnieję.

Afryka rządzi się swoimi prawami. Gwałty i przemoc są na porządku dziennym. Dzieci nie potrafiące nawet się podpisać biegają z karabinami w imię wojny, o której nie mają pojęcia. Najgorzej jednak mają kobiety. Są wobec tego wszystkiego bezsilne, a w szczególności małe dziewczynki. Jeśli nie zostały zgwałcone, bądź okaleczone, mogą mówić o wielkim szczęściu. Do tego brak wody pitnej, choroby, zarazy...

  
"Jeśli będziesz istnieć, nie dasz rady przemykać wśród ciał, ciepłych ramion i barków pachnących pracą i mydłem.


Christina, główna bohaterka powieści, jest członkinią gangu. Żyje na ulicy, w miejscu, gdzie kradzież jest pracą. Do tego najbogatsza, a zarazem najbardziej szanowana rodzina w mieście zdobyła swój majątek za pomocą korupcji i dzięki mafijnym powiązaniom. To świat, w którym nie ma dobra, nie ma dobrych ludzi. W tym świecie nikt nie ma czystych rąk, ani czystych serc...

Autorka w prawdziwy sposób pokazała brutalną rzeczywistość. Niczego nie ubarwiła, nie przekoloryzowała... Jej powieść jest niezwykle realna i rzeczywista. Pokazała realia życia i funkcjonowania w tym odległym dla nas świecie. Przedstawiła zagrożenia i trudy.

Książka kierowana jest przede wszystkim do młodszej grupy osób, jednak uważam, że starsi czytelnicy również znajdą w niej dla siebie wiele ciekawych wątków.

Moja ocena:
9/10