Autor: Sylwia Bachleda
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 450
Wydawnictwo: Novae Res
"Jedną ręką złapał mnie w talii, drugą ujął z tyłu głowy, przyciągając jak najbliżej siebie. Zatopił swoje usta w moich. Całował mnie tak, jakbym była dla niego całym światem. Trzymał mnie tak mocno, jakbyśmy stali nad przepaścią. Wiedziałam, że to jest pocałunek pożegnalny. Przerwał i oparł głowę o moje czoło. Dłoń zsunął mi na kark."
"[...] był dla mnie wszystkim. Był rycerzem gotowym stanąć w mojej obronie. Przyjacielem, u którego zawsze mogłam znaleźć pocieszenie. Lekarstwem na złamane serce. Przy nim zapominałam o wyrządzonej mi krzywdzie. Kusicielem..."
Dziewiętnastowieczna Francja. Piękna Charlotte mieszka na prowincji. Z utęsknieniem oczekuje na ukochanego Victora, który służy u boku cesarza. Niestety, narzeczony wkrótce zdecyduje się opuścić ukochaną na zawsze w imię kariery, a delikatne serce dziewczyny zostanie złamane. Niedługo na horyzoncie pojawi się nowy mężczyzna, który będzie próbował je uleczyć.
"
- Chcę Ciebie, ale tylko na wyłączność. Chcę mieć cię co noc w swoim
łóżku. Nie tylko przez jedną. Chcę mieć cię przy sobie na przyjęciach.
Chcę, byś towarzyszyła mi w podróżach. Byś nosiła moje nazwisko... -
jego głos trochę złagodniał."
Kiedy Charlotte poznaje Franciszka przedstawionego jej przez rodziców niedługo po rozstaniu z Victorem, zaczyna wierzyć, że jej życie może nie będzie aż takie smutne i tragiczne. Przy nim zaczyna odnajdować radość z prostych rzeczy. Kiedy zaczynają się do siebie zbliżać, dziewczyna dostaje list od dawnego ukochanego. Niebawem będzie musiała podjąć ważne decyzje, a na jej drodze stanie kolejny mężczyzna, który będzie pragnął zdobyć jej serce.
"-Wybacz mi, Charlotte... - zaczął powoli, a ja czułam, że tracę grunt
pod nogami. Nie chciałam słuchać, co ma mi do powiedzenia. -Niestety, to
był nasz ostatni pocałunek. Za chwilę wyjeżdżam. Życzę ci dużo
szczęścia... - przerwał. - I miłości..."
Biedna Charlotte. Uwielbiam tą bohaterkę, pomimo jej słabości i częstego zagubienia. Rozumiem jak to jest kochać więcej niż jednego mężczyznę i momentami miałam wrażenie jakbym sama nią była. Współczułam jej z całego serca, kiedy Victor ją porzucił, a także kiedy musiała później dokonywać wyborów. Co do Victora to miałam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo go lubiłam, bo był świetnym facetem, ale też nie potrafiłam mu wybaczyć niektórych decyzji. Franciszek też był świetny, ale czegoś mi w nim brakowało. Jak dla mnie był trochę zbyt bierny i za mało wyrazisty. A cesarz... Był władczy, przystojny, pociągający i trochę mroczny. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie posunął się do niektórych rzeczy, po których go znienawidziłam. Bo wiecie, przez większość czasu uwielbiałam go, chociaż nie był bez wad. Ale niektórych rzeczy nie da się wybaczyć...
"[...] był dla mnie wszystkim. Był rycerzem gotowym stanąć w mojej obronie. Przyjacielem, u którego zawsze mogłam znaleźć pocieszenie. Lekarstwem na złamane serce. Przy nim zapominałam o wyrządzonej mi krzywdzie. Kusicielem..."
Pocałunek cesarza to świetna książka ale niestety nie pozbawiona wad. Już na samym początku zachowanie Victora i Charlotte, którzy całują się na balu przy dosyć okazałej publiczności, kiedy on kładzie dłonie na jej biodrach. W tamtych czasach takie zachowanie byłoby nie do pomyślenia, a tutaj takie coś jest na porządku dziennym. Dla mnie jako przyszłego historyka jest to trochę rażące, ale z drugiej strony książka zyskała na namiętności co jest tutaj akurat plusem. Autorka świetnie pokazała wersalskie intrygi, chociaż w rzeczywistości było ich więcej. Kreacja bohaterów wypadła dość dobrze, a fabuła okazała się bardzo wciągająca. Zakończenie natomiast zrodziło wiele pytań i jestem ciekawa czy powstanie kontynuacja opowieści.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Moja ocena:
9/10