niedziela, 31 grudnia 2017

Stosik #22

To już ostatnie podsumowanie miesiąca  w tym roku. Ale ten czas szybko leci..


Grudzień początkowo był dosyć pracowity, ale bliżej świąt straciłam zapał i dopiero wczoraj ruszyłam z recenzjami, żeby nadrobić zaległości. Mimo wszystko, jestem bardzo zadowolona z tego miesiąca.

 PRZECZYTANE:

  1. Gdy tu dotrzesz
  2. Świąteczne marzenie
  3. Tajemnice Bostonu
  4. Bozzetto
  5. Trzymaj się, Mańka
  6. King
  7. Magia Kąsa
  8. Cash
  9. Turbulencja
  10. Pan Przystojny
  11. Raz na Zawsze
  12. Dwór Mgieł i Furii
  13. Siostry
  14. Dwór Skrzydeł i Zguby
  15. Until November
  16. Pamiętniki Maddie
  17. Zranieni 2
  18. Przygody Tomka Sawyera
  19. Grzeszne Pragnienia
  20. Szelma w aksamicie (recenzja wkrótce)
  21. Ania z Zielonego Wzgórza (teraz czytam)


STATYSTYKI:

Liczba obserwatorów: 106
Liczba obserwatorów G+: 107
Liczba obserwatorów na IG: 385
Liczba polubień na FP: 71
Liczba wyświetleń: 24 648
Liczba komentarzy: 78
Liczba przeczytanych książek: 21
Liczba postów: 23
 
 



Mam dla Was także podsumowanie grudnia, wyczekujcie dzisiaj :)

 

Grzeszne Pragnienia

Tytuł: Grzeszne Pragnienia
Tytuł oryginału: Scandalous Desires
Cykl: Tajemnice Maiden Lane (3)
Autor: Elizabeth Hoyt
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Bis


"Zanosiło się ba jeden z tych rzadkich dni, gdy niebo nad Londynem miało pozostać błękitne, a słońce świeciło tak jaskrawo, że niemal można było uwierzyć w Boga i wszystkie jego anioły, w miłość matki i spełnienie niewinnych chłopięcych marzeń. "


Kiedy świat Silence Hollingbrook runął w gruzach, odnalazła szczęście i miłość przy podrzuconej jej malutkiej sierocie nazwanej przez siebie Mary Darling. Kobieta szybko przywiązała się do dziecka i pokochała je, a także stała się dla niego matką. Malutka Mary była dla niej największą pociechą, kiedy kobieta została wdową. Kiedyś zrobiła wszystko, by uratować mężczyznę, którego kochała. Teraz, kiedy jest sama, a z dzieckiem u boku odnalazła spokój, w jej życie po raz kolejny wkracza Czarujący Mickey z propozycją, której nie sposób odrzucić.


"Ona, Silence Hollingbrook, potulna wdowa bez środków do życia, stawiła oto czoło Czarującemu Mickeyowi O'Connorowi, piratowi, którego bał się cały Londyn." 

Pirat Mickey O'Connor miał trudne dzieciństwo. Wydobył się z okrutnej biedy i nie ma ochoty tam wracać. Jest królem przestępczego świata dzielnicy St. Giles. Bogactwa gromadził przez lata, ma wszystko czego zapragnie. Ma także wrogów, którzy stanowią dla niego i jego bliskich śmiertelne niebezpieczeństwo. Wie, że musi zapewnić bezpieczeństwo swojej córce, która jako najbliższa jego krewna narażona jest na gniew złych ludzi. Za dziewczynką jednak przychodzi kobieta, o której nie mógł zapomnieć, od kiedy spędziła noc w jego sypialni. Czy wystarczy mu swojego czaru, by usidlić piękną wdowę?


"Zaskoczyło ją ciepło jego ust. Trzymała na rękach dziecko, zamierzała więc tylko musnąć jego wargi swoimi, lecz przy tym mężczyźnie trudno było panować nad sytuacją." 

Silence i Mickey są cudownymi postaciami. Początkowo trochę się obawiałam, że powieść może nie do końca do mnie trafić, ale bardzo szybko się w nią wciągnęłam i patrząc z perspektywy czasu, uważam, że jest najlepsza z całej trylogii. Grzeszne Pragnienia to nie tylko przyjemny romans historyczny ale przede wszystkim cudowna, niezwykle emocjonująca i wzruszająca powieść pełna miłości.

Za książkę gorąco dziękuję Wydawnictwu Bis.

Moja ocena:
10/10   

sobota, 30 grudnia 2017

Przygody Tomka Sawyera

Tytuł: Przygody Tomka Sawyera
Tytuł oryginału: The Adventures of Tom Sawyer
Autor: Mark Twain
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Wilga


"Tomek stwierdził, że świat właściwie wcale nie jest taki zły. Sam o tym nie wiedząc, odkrył wielkie prawo działań ludzkich, a mianowicie: jeżeli chcemy obudzić w mężczyźnie lub chłopaku pragnienie jakiejś rzeczy, powinniśmy ją przedstawić jako trudną do zdobycia."

Klasyka literatury ma to do siebie, że znają ją wszyscy, jeśli nie z książki, to choćby z adaptacji filmowych. Większość osób, Przygody Tomka Sawyera pamięta pewnie jeszcze z podstawówki. Któż nie zna tej historii, a jeśli był kiedyś chłopcem, to się nią nie zachwycał? Z ręką na sercu – kto nie chciał być Sawyerem? 

 
 "Nie minęły nawet dwie minuty, a Tomek zapomniał o wszystkich swoich zmartwieniach. Nie dlatego, że były odrobinę mniejsze niż zmartwienia dorosłych. Otóż, przynajmniej na jakiś czas, nowa i nadzwyczaj istotna sprawa wypędziła poprzednie troski z jego głowy – tak samo, jak dorosły zapomina o kłopotach w zapale nowych zamierzeń."

Tomek to nieznośny chłopiec i największe utrapienie ciotki Polly. Urwis na każdym kroku błyszczy sprytem i intelektem. Młody Sawyer to nieprzeciętny cwaniak i kombinator jakich mało, a do tego leń i gałgan. Patrzy, żeby nic nie robić, a zarobić. I wychodzi mi to wybitnie. Wszystkich ma za naiwniaków, życie bierze lekko. Nie zajmuje się troskami, unika ciężkiej pracy, jedynie kombinuje i kombinuje... Całe dnie spędza na niesamowite przygody. Pirackie życie na bezludnej wyspie, poszukiwanie skarbów, odkrywanie tajemniczych i przerażających jaskiń... Tomek nie boi się niczego i poszukuje kolejnych przygód u boku przyjaciela Hucka Finna.


"Tylko kobiet się nie zabija. Zamyka się je, ale nie zabija. One są zawsze piękne, bogate i okropnie się boją. Zabierasz im zegarki i takie tam, ale zawsze zdejmujesz przed nimi kapelusz i grzecznie z nimi gadasz. Nie znajdziesz bardziej uprzejmych ludzi niż rozbójnicy, zobacz sobie w książkach. No i te kobiety w końcu się w tobie zakochują i po jakimś tygodniu czy dwóch w tej jaskini przestają płakać, aż w końcu nie możesz ich zmusić, żeby sobie poszły." 

Przygody Tomka Sawyera to niezwykła lektura. Nie miałam okazji przeczytać jej w podstawówce. Dlaczego? Nie wiem. Może w kanonie lektur była do wyboru i jakoś na nią nie padło, albo po prostu nauczycielka się nie wyrobiła. Dlaczego nigdy poza szkołą po nią nie sięgnęłam? Tym bardziej nie mam pojęcia. Książka jest po prostu cudowna. Wciągnęłam się w nią od pierwszych stron. Bohaterowie są wspaniali. Tomek, no cóż, to Tomek. Niezwykły urwis, który potrafił rozbawić mnie do łez. Jeśli jeszcze nigdy, tak jak ja, nie mieliście okazji sięgnąć po tę książkę to zdecydowanie ją polecam, a jeśli czytaliście ją już tak dawno, że nie pamiętacie, to polecam ją tym bardziej. Dzięki Wydawnictwu Wilga powstała przepięknie wydana, w twardej okładce, ilustrowana książka, która teraz dumnie prezentuje się na mojej półce. 

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwo Wilga i Grupie Wydawniczej Foskal.

Moja ocena:
9/10  

Zranieni 2

Tytuł: Zranieni 2
Tytuł oryginału: Damaged 2
Cykl: Zranieni (2)
Autor: H. M. Ward
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 228
Wydawnictwo: Editio

"Rozmowa się kończy; jesteśmy całe lata świetlne od miejsca, w którym chciałam, żebyśmy się znaleźli. Bo głęboko w duchu miałam nadzieję,  że się pogodzimy, że Peter mnie przekona, iż jestem tą samą osobą, ale on nawet nie próbował. Zamiast tego odciął mnie od siebie. To nie ja się odsunęłam."

Sidney jest zmuszona wrócić do domu. Jej mama jest ciężko chora i dziewczyna musi ją odwiedzić. Być może to już będzie ich ostatnie pożegnanie. Sydney wciąż obawia się Deana, chłopaka, który w przeszłości bardzo ją skrzywdził, a także swojego brata, który nigdy jej pomógł, a teraz jest nieobliczalny, bo za wszelką cenę pragnie zmusić siostrę do powrotu. Pomóc może jej jedynie Peter. Jednak i on ma za sobą bardzo barwną przeszłość, którą dotąd trzymał w tajemnicy.


 "Sen zaczyna odpływać, zlewa się z ciemnością, lecz moje serce nadal wali tak, jakby miało wybuchnąć."

Peter przez cały czas ukrywał mroczną tajemnicę. Ukrywał się pod nazwiskiem swej zamordowanej narzeczonej. Tak na prawdę pochodzi z osławionej rodziny Ferro. Nazwisko to jest bardzo znane z licznych występków całej rodziny. Są niesamowicie bogaci. Ojciec ugania się za wieloma kobietami, matka jest niezwykle twarda, a brat Petera oskarżany był o morderstwo żony. Kiedy Sydney dowiaduje się kim na prawdę jest Peter, a właściwie, kiedy dowiaduje się z jakiej rodziny pochodzi, i że trzymał to w tajemnicy, kiedy ona wyjawiła mu wszystkie swoje sekrety odsuwa się od niego. Zapomina jakim człowiekiem na prawdę jest jej mężczyzna, a patrzy na niego przez pryzmat jego nazwiska i medialnych opinii.

  
"Następny mężczyzna, który pozwolił mi myśleć, że jest tym, za kogo się podaje, a potem się okazuje, że jest kimś zupełnie innym."

Sydeny i Peter muszą stawić czoła przeszłości. Przekorny los sprawia, że stawiają mu go razem. Mężczyzna postanawia chronić dziewczynę i wraz z nią rusza do jej rodzinnego domu. Sam także postanawia pojednać się z rodziną i zabiera ze sobą Sydney. Czeka ich niezwykle trudna walka z demonami. Muszą także poznać siebie na nowo i nauczyć się sobie ufać, a także zaakceptować siebie nawzajem. Potrafią zrobić dla siebie wszystko, ale czy zdołają sobie wybaczyć?


"Wargi mnie mrowią, pragną by całowane. Serce bije coraz szybciej. Nagle zaczyna mi brakować słów, nie pamiętam, jak się mówi."
Pierwsza część zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Obawiałam się trochę, że druga będzie nudna, że cała fabuła będzie kręciła się wokół powrotu do domu, tam spotka ją coś złego. Odrobinę miałam w tym racji, bo rzeczywiście wszystko skupiło się na powrocie do domu, ale nie tylko powrocie Sydney, ale także i Petera. Do tego całe to zamieszanie z tym Ferro. Może trochę to było takie sztuczne i na siłę, ale przynajmniej wprowadziło coś nowego. Tym razem autorka również wprowadziła zwierzęcego bohatera. To chyba było najzabawniejsze w całej tej powieści i zarazem najciekawsze. Co rusz wybuchałam śmiechem. Szkoda trochę, że powieść nie okazała się trochę ciekawsza, albo że nie została połączona w jedną całość z poprzednim tomem.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Septem.
Moja ocena:
7/10

Pmiętniki Maddie

Tytuł: Pamiętniki Maddie
Tytuł oryginału: The Madde Diaries: A Memoir
Autor: Maddie Ziegler
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 238
Wydawnictwo:Wilga


"Dzień przed zawodami nocowałyśmy w hotelu. To było jak gigantyczne piżama party. Siedziałyśmy wszystkie razem i zamawiałyśmy jedzenie do pokoju, podczas gdy nasze mamy bawiły się w restauracji. Babskie ploteczki są fajne w każdym wieku!"


Maggie Ziegler od dziecka marzyła o sławie. Pragnęła zostać gwiazdą. Pomimo młodego wieku, udało jej się to. I to z jakim rozmachem! Karierę zaczęła od telewizyjnego show, a rozgłos przyniosła jej rola w teledysku Sii. Obecnie piętnastoletnia Maddie jest profesjonalną tancerką, występuje w teledyskach i stawia pierwsze kroki w aktorstwie, jest także modelką. Niewiele jej rówieśników może pochwalić się takim dorobkiem. Stworzyła także swój pamiętnik, w którym bez retuszu pokazuje prawdziwą siebie.



"Czasem trzeba zaszaleć, żeby opanować nerwy po konkursie. Takie chwile z zespołem wspominam najmilej. Na szczęście nasze mamy zdołały uchwycić wiele z nich na filmach."

Kiedy sięgałam po tę książkę, nie wiedziałam o Maddie nic poza tym, że wystąpiła na teledysku Sii. Byłam jednak ciekawa co może napisać nastolatka i to na dodatek o samej sobie. Obawiałam się, że będzie nudna, nudna, nudna i skupiająca się jedynie na głupim paplaniu nastolatki. Szybko jednak się przekonałam, że moje obawy były zbyteczne, bo Maddie to twardo stąpająca po ziemi młoda dziewczyna, a jej książka jest wciągająca. Maddie opisuje swoją rodzinę, relacje z bliskimi, pokazuje siebie taką jaką znają ją znajomi i rodzice, a nie sztuczny wizerunek, który powoli kreują media. Maddie jest bardzo ciepłą osobą, nie zepsutą przez szybko rosnącą sławę i rozwijającą się karierę. Mam nadzieję, że nadal taka pozostanie. 


"Obie dajemy sobie siłę, żeby być ogólnie lepszymi ludźmi. Od tego przecież są siostry!" 

Pamiętniki Maddie to bardzo przyjemnie napisana autobiografia. Dziewczyna nie skupiła się tylko na pokazaniu swojej sławy, ale pokazała swoje pasje i marzenia, wyznawane wartości. Przedstawiła również swoją rodzinę. Bardzo spodobało mi się to, że wciąż pozostała taka bardzo naturalna, trochę beztroska i przede wszystkim prawdziwa. Książkę polecam szczególnie nastolatkom.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Wilga i Grupie Wydawniczej Foskal.

Moja ocena:
8/10  

Until November

Tytuł: Until November
Cykl: Until (1)
Autor: Aurora Rose Reynolds
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 210
Wydawnictwo: Editio

"- Nie wkurzaj mnie, skarbie - warknął. Zagryzłam wargę, nie chciałam się odzywać. Spojrzał na moje usta i przymrużył oczy. - Powiedz mi, że mnie kochasz - zaczęłam potrząsać głową, więc objął moją twarz dłońmi. - Powiedz mi, że mnie kochasz, żebym mógł powiedzieć ci to samo."


November ucieka od traumatycznych wydarzeń z przeszłości i despotycznej matki, by móc znaleźć spokój i zaznać trochę radości w domu ojca i rodziny, o których wcześniej niewiele wiedziała. Skłonił ją do tego przede wszystkim napad i pobicie. Czując się niebezpiecznie w Nowym Jorku i mając dosyć samolubnej rodzicielki, dziewczyna postanawia zostawić za sobą wszystko co złe i rozpocząć życie w nowym miejscu. Zacząć nowe życie.


"Jesteś moim życiem i będziesz nosiła życie, które razem stworzymy." 

Dziewczyna szybko odnajduje swoje miejsce w rodzinie i w życiu ojca. Wszyscy bardzo się cieszą, że wkroczyła w ich życie i starają się otoczyć ją opieką. Szybko znajduje zatrudnienie w rodzinnym klubie jako księgowa. Poznaje tam Ashera, który pomimo początkowego złego wrażenia, okazuje się nie taki najgorszy. Między dwojgiem szybko rodzi się pożądanie, a zaraz za nim zaufanie i czułość. Wciąż jednak ktoś stwarza zagrożenie dla November i niszczy jej kruche dopiero co zbudowane szczęście. 


"Powiedział, że dziewczyny powinny mieć słodkie małe pieseczki, a nie coś, co wygląda, jakby mogło cię zjeść." 

Until November jest cieniutką książeczką. Jest słodka, lekka i przyjemna, przesiąknięta erotyzmem, namiętnością z lekką dozą dominacji. Bardzo polubiłam zarówno November jak i Ashera, chociaż ten, często mnie denerwował. Nie mogłam znieść jego apodyktyczności i władczości. Podobało mi się za to jego zaangażowanie uczuciowe, myślenie o przyszłości, snucie planów i branie odpowiedzialności za November, a także opiekowanie się nią. To było takie piękne i słodkie. Najbardziej chyba jednak polubiłam jego mamę. Przeszkadzało mi jednak trochę kiedy czasami zachowywała się jak nastolatka. Autorka pokazała tutaj piękną, dozgonną miłość, ale także i te złe, toksyczne relacje, które, niestety, również są obecne w prawdziwym życiu.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Septem.

Moja ocena:
7/10  

Dwór Skrzydeł i Zguby

Tytuł: Dwór Mgieł i Furii
Tytuł oryginału: A Court of Wings and Ruin
Cykl: Dwór Cierni i Róż (3)
Autor: Sarah J. Maas
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 848
Wydawnictwo: Uroboros

"Jeśli zaś nie poznałbym mojej towarzyszki... Czekałbym kolejne pięćset, tysiąc lat na
ciebie. A jeśli to koniec czasu, jaki dany jest nam razem… warto było. Wierzę, że wszystko się wydarzyło dokładnie tak, jak musiało…
żebym mógł cię odnaleźć.
"


Feyra powraca na Dwór Wiosny, by pod maską dobroci i łagodności, wewnętrznie rozbić Dwór mężczyzny, który ją zdradził, którzy sprzymierzył się z Hybernią. Zdeterminowana skrupulatnie przędzie intrygę za intrygą, zgrabnie pozyskuje ważne informacje, precyzyjnie zastawia sidła i kłóci ze sobą przyjaciół. Musi jednak uważać, bo jeden fałszywy błąd może zniszczyć całą niebezpieczną grę, a wtedy ona straci wszystko, a jej najbliżsi zapłacą za to najwyższą cenę.



"Powtarzałam po cichu w ciemności ich imiona, w kółko i w kółko. Rhysand. Mor. Kasjan. Amren. Azriel. Elain. Nesta."

W obliczu wojny, tak niebezpiecznej i śmiercionośnej, Feyra musi podejmować trafne decyzje. Musi wiedzieć komu może zaufać, a komu nie. Co jednak kiedy szyki wciąż się mieszają, a domniemani sprzymierzeńcy zdradzają. Zdrajcy z kolei wydają się pomagać... Wszystko sprowadza się do tego, że Feyra musi szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Z kolei każde przymierze wymaga wysokiej ceny...  Niebawem dwie armie terą się w nierównej walce o władzę nad wszystkimi krainami. 


 "Rodziną są ci, których wybierzesz, a nie ci, wśród których się urodzisz."

Tamlin oszalały z powodu nieszczęśliwej miłości, Lucien miotający się obawami o swoją towarzyszkę, Feyra tęskniąca za Rhysandem, swoim Dworem i Velaris... Każde z nich jest gotowe ponieść każdą cenę, by tylko zdobyć to co dla niego najważniejsze. Do tego jest czas wojny. Każde z nich wykorzysta dostępne środki, by osiągnąć cel, nie zważając na innych. Tamlin jest tu najbardziej kontrowersyjną postacią. Do końca nie wiedziałam po czyjej tak na prawdę jest stronie i przez większość czasu go nienawidziłam, szczególnie za to, że nie był dla Feyry taki jak Rhysnad, że sprzymierzył się z królem Hybernii, że zdradził Pyrthian, że okazał się takim dupkiem, że skrzywdził tyle osób, by odzyskać Feyrę, wydzierając ją przy tym od osób, które kochała. Co do Luciena to też nigdy nie byłam pewna. Ciągle zastanawiałam się kiedy zmieni front i okaże się zdrajcą. Wszak był podstępnym lisem.


"Tryumfalna noc... i wieczne gwiazdy. Jeśli on był ciemnością, ja byłam migoczącymi gwiazdami, które dobrze widać tylko w jego ciemnościach. " 

Rhys. Rhysand. Nawet nie wiem co tu napisać. Ten facet tak zawładnął moim umysłem, moim sercem i duszą, że ciężko mi to ubrać w jakiekolwiek słowa. Zakochałam się w nim tak jak Feyra, a może jeszcze bardziej. Książę Dworu Nocy jest tak wspaniały. Potrafi się poświęcić dla dobra innych. Potrafiłby żyć ze świadomością, że jego towarzyszka zostanie poślubiona innemu, ale będzie szczęśliwa. Tak bardzo kochał, że gotów był zrezygnować ze swojego szczęścia, by dać je innym. Marzę, żebym kiedyś sama mogła spotkać w swoim życiu takiego Rhysanda.

  
 "Odnajdę cię znowu w następnym świecie... W następnym życiu. I wtedy będziemy mieli ten czas. Obiecuję.

To już moje trzecie spotkanie z tymi wspaniałymi bohaterami. Feyra coraz bardziej zaskakuje mnie z każdym tomem. Autorka wprowadziła także kilku nowych bohaterów. Poświęciła więcej uwagi siostrom Feyry, Elainie i Neście. Elaina nie wzbudziła we mnie szczególnego zainteresowania, ale Nestę wręcz pokochałam. Przypominała mi trochę Feyrę w bardziej zadziornej wersji z poprzedniego tomu. Podobała mi się także jej stopniowa przemiana, częściowe stopnienie lodu w jej sercu i płomienność charakteru. Po raz kolejny zakochałam się w Velaris, najpiękniejszym miejscu Dworu Nocy. 

Książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Może to Dwór Mgieł i Furii zajmuje najważniejsze miejsce w moim sercu, ale ta kontynuacja depcze mu po piętach. Po przeczytaniu miałam takiego książkowego kaca, że przez dwa tygodnie nie byłam w stanie czytać innych książek, ani tym bardziej pisać recenzji. Za to teraz, jak widzicie, rozpisałam się aż za bardzo i mogłabym tak dalej pisać i pisać, ale stwierdziłam, że za bardzo zmarnowałabym Wasz czas, bo zamiast tutaj czytać powinniście już sięgać po tę książkę. 

Za tę niezwykłą, cudowną, urzekającą i najwspanialszą książkę dziękuję Wydawnictwu Uroboros i Grupie Wydawniczej Foskal.

Moja ocena:
10/10
(tak, zdecydowanie o wiele, wiele więcej)  

Siostry

Tytuł: Siostry
Tytuł oryginału: The Six: The Lives of the Mitford Sisters
Autor: Laura Thompson
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 408
Wydawnictwo: Kobiece

"Ojciec Nncy, David, odziedziczył tytuł w 1916 roku, po śmierci swojego starszego brata, Clementa, który zginął rok wcześniej. Żona Clementa była wówczas w ciąży- z dziewczynką, jak się później okazało. Tak więc siostry Mitford zostały opatrzone przedrostkiem "wielmożne" niejako walkowerem."


Jeden brat i sześć sióstr. Ich późniejsze podziały polityczne między komunizmem i faszyzmem, kontrowersje z tym związane, małżeństwa oraz styl były dominantą angielskiej kultury lat 30. i 40. XX w. Najstarsza, Nancy, była jedną z najlepiej sprzedających się powieściopisarek i biografek swoich czasów. Była też apolityczna Pam, najmniej znana z sióstr oraz brat Tom, faszysta, który odmówił walki z Niemcami. 


"Mimo, że Nancy nie wspomina o tym w swoim eseju, bez wątpienia czerpała wielką przyjemność z wiedzy, że za panowania Wilhelma Zdobywcy do jej rodziny należało Mitford koło Morpeth i że córka sir Johna de Mitford została wydana za mąż przez samego króla za jednego z jego normańskich rycerzy." 

Następna- Diana, która poślubiła finansowego barona, Bryana Waltera Guinness'a i słynęła zarówno z urody jak i ze swoich faszystowskich przekonań. To dla nich zostawiła męża kilka lat po ślubie, a w zasadzie dla Oswalda Mosley'a, którego poślubiła w tajemnicy w 1936 r. w Berlinie. Hitler był jednym z gości, a Diana była jedną z niewielu osób, które znały zarówno jego, jak i Churchilla.
Kolejną zwolenniczką faszyzmu była Unity, jednakże to ona miała prawdziwą obsesję na punkcie Hitlera i w wieku 19 lat przeniosła się do Niemiec, gdzie stała się jednym z jego powierników i bliskich przyjaciół. Po wybuchu II wojny światowej, rozdarta pomiędzy miłością do Anglii i Niemiec, próbowała popełnić samobójstwo, co szybko podchwyciły media, że niejako powodem jej pobytu w szwajcarskim szpitalu była nie próba samobójcza, ale ciąża. Ojcem dziecka miał być Hitler. Pisarkami były też Jessica oraz Deborah. Pierwsza z nich była komunistką, która w wieku 19 lat, która pomimo przeszkód, poślubiła Esmonda Romilly, bratanka Winstona Churchilla, i osiadła z nim w Ameryce. Po jego śmierci wyszła ponownie za mąż i napisała kilka książek.
Deborah była najmłodszą z sióstr i żoną 11. Księcia Devonshire. Zdementowała plotki i domniemania mediów na temat rzekomej ciąży Unity, ucinając definitywnie spekulacje. Nie wiadomo czy to prawda, czy jedynie publiczny wizerunek. Wiele z takich historii nie ujrzy nigdy światła dziennego, pozostajac na zawsze tajemnicą.
 


"Powody, dla których ludzie się pobierają, nie zawsze są jasne, choć prostota zamknięta w pociągu fizycznym może sprawiać, że takie się wydają." 

Nigdy wcześniej nie słyszałam o siostrach Mitford. I teraz zastanawiam się, jakim cudem. Interesuję się historią od lat, kontrowersyjne postacie są mi bardzo dobrze znane. Jak tak teraz pomyślę, że dowiaduję się o nich dopiero teraz to aż mi troszeczkę głupio. Na szczęście ten kryzys już zażegnany, bo jestem świeżo po lekturze od Wydawnictwa Kobiecego o siostrach Mitford i wszytskie zaległości zostały nadrobione. 

  
"W spuściźnie, jaką otrzymały siostry Mitford, można dopatrywać się kreatywności, muzykalności, intelektu, uroku osobistego, ekscentryczności czy miłości do Niemiec [...]." 

Siostry Mitford, tak bardzo kreatywne kobiety, tworzyły niezwykły kontrast, wzbudzały swoją osobą wiele kontrowersji i rozgłosu. Chociaż przymiotnik "mitfordowski" nie istnieje w słowniku, obraz sióstr Mitford stał się synonimem arystokratycznego uroku, śmiertelnie niebezpiecznego i uzależniającego. Książka Laury Thompson jest zbiorową biografią przede wszystkim sióstr Mitford ale także i najbliższej ich rodziny. Żałuję trochę, że wcześniej nie zetknęłam się z biografiami poszczególnych sióstr, by móc wszytsko dokładniej zrozumieć, bo tutaj romanse, zdrady, małżeństwa i ślubne bądź nieślubne dzieci tak bardzo mi się mieszały, że czasami musiałam dany fragment czytać kilka razy, by móc wszystko dokładnie zrozumieć. Nie mniej jednak świetnie się bawiłam przy tej powieści.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Moja ocena:
8/10  

czwartek, 14 grudnia 2017

Dwór Mgieł i Furii

Tytuł: Dwór Mgieł i Furii
Tytuł oryginału: A Court of Mist and Fury
Autor: Sarah J. Maas
Cykl: Dwór Cierni i Róż (2)
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 768
Wydawnictwo: Uroboros


"Ukląkł na tych gwiazdach i górach wytatuowanych na jego kolanach. Nie ukłoniłby się przed nikim i niczym... Poza swoją towarzyszką. Kimś równym jemu."


Feyra oddała życie, by ocalić Prythian. Dostała w zamian coś o co walczyła, wieczność u boku swego ukochanego księcia. Mogłoby się wydawać, że teraz zakochanych czeka jedynie bajkowy ślub i szczęśliwe życie. Kocioł jednak nie jest dla niej zbyt łaskawy, bowiem Tamlin ma przed dziewczyną wiele tajemnic i odsuwa ją od nawet najmniejszego niebezpieczeństwa. Tajemnice ją przytłaczają, a bezpieczeństwo dusi. Miłość i przyjaźń może uratować lub zniszczyć 


"Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą, Rhys." 

Kiedy Feyra staje u progu wytrzymałości, do akcji wkracza Rhys. Mroczny książę upomina się o swoją zapłatę, a jednocześnie wyzwolić dziewczynę, choć na chwilę, ze złotej klatki. Wizyty na Dworze Nocy dają jej trochę wytchnienia, a jednocześnie zasiewają ziarno niepewności w stosunku do Tamlina i całego Dworu Wiosny. Feyra będzie w końcu musiała zdecydować jakie życie chce wieść, na którym dworze oraz u czyjego boku. 

(Zdradzę Wam tylko, że lepszego wyboru nie mogła dokonać.)


"Prawda jest niebezpieczna. Prawda jest wolnością. Prawda potrafi łamać, naprawiać i spajać."

Dwór Cierni i Róż to historia oparta na motywach Pięknej i Bestii. W Dworze Mgieł i Furii autorka odeszła od tego schematu i stworzyła zupełnie inną opowieść. Wszystko zostało przedstawione w krzywym zwierciadle. Bestia staje się księciem, jednak dopiero teraz Feyra dostrzega w jego wnętrzu prawdziwego potwora, pomimo jego dobrych chęci. Z kolei mroczny książę, wcale nie okazuje się taki zły. 

W tym tomie mamy okazję poznać miejsca, o których niewiele wiadomo było w poprzedniej części. Wraz z Feyrą wędrujemy na Dwór Nocy, gdzie dziewczyna spędza najwięcej czasu. Poznajemy także Dwór Lata, Dwór Króla Hybernii, obóz Ilarów. Głównie jednak autorka skupia się na relacjach postaci, które, poza głównym wątkiem fabuły, stanowią kluczowy element powieści. Rzeczywistość, którą przedstawiła autorka jest piękna, pomimo, że trochę bolesna. Dużo jest krwi, która we wspomnieniach jak i toczącej się akcji ciągle płynie, to w niczym nie przeszkadza, a nawet nadaje powieści charakteru. A teraz najważniejsze- wątek miłosny. W poprzedniej części trochę mi go brakowało. Teraz za to nie mam na co ponarzekać. Wszystko było idealnie. Po prostu idealnie. Napięcie między bohaterami było wyczuwalne niemalże od początku do końca. A towarzyszące temu wybuchy namiętności tylko go wzbogacały. 

Jedyne do czego mogę się przyczepić, to tak wielka zmiana charakteru Tamlina i Rhysanda. Mam lekki żal do autorki za to, że z Tamilna, który w poprzednim tomie był taki dobry, zrobiła bestię. Z kolei Rhysa, okrutnego mordercę, manipulatora i złoczyńcę, całkowicie wybieliła. Jednak patzrąc na to wszystko z jego perspektywy, gdzie wszystko można wyjaśnić, czytelnik jest w stanie pogodzić się z tą zmianą, a nawet być z niej zadowolony. Dlatego też nie narzekam dłużej na to pokazanie wszystkiego w krzywym zwierciadle, bo w ostatecznym rozrachunku można stwierdzić jedynie, że autorka stworzyła arcydzieło.


"Miłość- mogła być zarówno lekiem, jak i trucizną." 



Za książkę gorąco dziękuję Wydawnictwu Uroboros.

Moja ocena:
10/10

(Co do niektórych książek brakuje mi skali, bo zasługują na więcej. Ta również...)   

środa, 13 grudnia 2017

Raz Na Zawsze

Tytuł: Raz Na Zawsze
Tytuł oryginału: Once and for All
Autor: Sarah Dessen
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: HarperCollins

"Tę imprezę, ślub Eve Little, przygotowywaliśmy przez ostatnich dziewięć miesięcy i William miał rację, to była łatwizna. Panna młoda miała po pięćdziesiątce, pan młody po siedemdziesiątce, a poza tym oboje należeli do ludzi zamożnych i nie zgłaszali żadnych szczególnych życzeń poza tym, żeby ceremonia odbyła się w Lakeview Country Clubie, bo właśnie tu, na korcie, się poznali."


Louna zajmuje się przygotowaniem oprawy najważniejszego dnia w życiu, ślubu. Jej matka jest konsultantką ślubną, a dziewczyna pracuje u niej. To dzięki Natalie, Luna poznaje ślub i wesele zza kulis. A to co widzi, w cale jej się nie podoba. Wcześniej wierzyła w wielką prawdziwą miłość. Teraz jednak przyglądając się wielu parom, wie, że nic nie jest wieczne. Wie to także z własnego doświadczenia, bo sama doznała wielkiej straty. Pomimo, że w jej sercu wciąż kryje się dobro i chęć kochania, otoczyła się skorupą cynizmu.


"Ale Ambrose, w smokingu i białej koszuli, był wysoki, niemal tyczkowaty, miał długie ręce i nogi, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i długą blond grzywkę potarganą tak, że musiał poświęcić jej sporo czasu. Przypominał odwrócony do góry nogami wykrzyknik na początku hiszpańskiego zdania, sama jego obecność zapowiadała komplikacje."

Ambrose przyjechał na ślub swojej siostry. Kiedy poznaje Lunę jest nią zaintrygowany i postanawia spędzić z nią więcej czasu. Dziewczyna jednak wie, że ten typ to same kłopoty i postanawia trzymać się od niego z daleka. Mimo wszystko chłopak nie daje za wygraną, pomimo że wciąż spotyka się z innymi dziewczynami i twierdzi, że nie zamierza być z nikim na stałe. Udaje mu się jednak zatrudnić u Natalie i pracować wraz z Louną. Spędzając wspólnie czas zaczynają się do siebie trochę zbliżać. Szybko dochodzi do zakładu. Ambrose musi związać się z jedną dziewczyną, a Louna z kolei musi umówic się na wiele randek.

  
"– Tak jak my wszyscy – powiedziałam cicho, gdy wąż przemknął obok, wijąc się między stołami.
I nagle poczułam, że wszystko wokół jest zbyt kolorowe, pełne życia i śmiechu, i jedyne, co mogę zrobić, to odwrócić się i odejść
 
Książka nie zaczęła się wybitnie. Czytało mi się ją jednak bardzo lekko i przyjemnie. Zdarzało mi się także czasami parsknąć śmiechem. Z każdą stroną wciągała mnie coraz bardziej. Bardzo ciekawym pomysłem było umieszczenie fabuły pośród kwiatów, pięknych sukien, świeczników i tiulu. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem na książkę, a wiem, że z reguły taki motyw wypada świetnie. I tak było i tym razem. Świetnie mi się czytało o przygotowaniach do ślubu, histeriach panien młodych i fałszywych dróżkach...
 
 
"Jeśli zaś chodzi o czynnik irytacji, trudniej go było określić. Może po prostu Ambrose był zbyt przystojny – przypominał ożywioną lalkę surfera z rzeźbionymi rysami i płaską klatką piersiową, którą bawiłam się w dzieciństwie. Tak czy owak nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się podobnie instynktowna niechęć na czyjś widok. Kiepsko się z tym czułam, jakbym była strasznie powierzchowna w sposób, który mi się nie podobał." 
 
Bardzo polubiłam bohaterów. Louna pomimo, że była trochę oschła i trzymała się od wszystkich z daleka, w głębi duszy była taka delikatna i czuła. Ambrose z kolei, początkowo nie zyskał mojej sympatii, jednak z czasem to się zmieniło. Bardzo przypominał mi mojego przyjaciela. Zachowywał się dokładnie tak samo- ciągle podrywał nowe dziewczyny, umawiał się z nimi ale nie traktował ich poważnie. Początkowo trochę mnie to irytowało, ale  z czasem odkryłam jego prawdziwe uczucia i zobaczyłam, że o wcale nie jest takie złe. 
 
 
"Ślub to ciąg niezwykłych chwil, które układają się jedna za drugą niczym korale. Owszem, każda z osobna jest cudowna, ale dopiero razem tworzą prawdziwe dzieło sztuki. Jeśli dobrze wywiązaliśmy się ze swojego zadania, o tym, że na początku coś szwankowało, weselnicy zapominali zaraz po pierwszym tańcu, toastach i krojeniu tortu. Tylko że w przypadku ślubu idealnego – tak samo jak idealnego świata – wszystko powinno iść jak po maśle już od pierwszych chwil. Jeśli zacznie się od czystej nuty, nieważne, jaka dalej popłynie piosenka, po prostu jest większa szansa, że to, co się usłyszy, będzie prawdziwą muzyką dla uszu." 
 
Początkowo książka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Potem wywołała u mnie taki ogrom emocji, że aż nie mogłam. Przetoczyła się przeze mnie jak tornado pozostawiając w mojej głowie chaos. Wywołała na mojej twarzy wiele uśmiechu, ale także i łzy wzruszenia. Autorka tak obrazowo przedstawiła wątek romantyczny, że z pewnością można by go przenieść na ekrany. Oczywiście mógłby być bardziej rozwinięty, a bohaterowie mogliby być o kilka lat starsi.
 
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.
 
 Moja ocena:
9/10