Autor: Lyla Sage
Cykl: Rebel Blue Ranch (2)
Rok wydania: 2025
Liczba stron: 358
Wydawnictwo: StoryLight
"-Twierdzisz, że nie jesteś miła ani ciepła, ani radosna, ani że nie masz tych wszystkich sztampowych cech, które ludzie zazwyczaj przypisują słońcu. Ale ja nigdy nie oczekiwałem, że będziesz dla mnie słońcem."
Ada Hart czuje się przegrana na każdym polu. Wyleciała z college’u, jej małżeństwo zakończyło się katastrofą, a zbyt charyzmatyczna matka uważa, że jej wyjazd do Wyoming to strata czasu. Ada uznaje natomiast, że to jej jedyna szansa, by odbić się od dna. Zamierza dać z siebie wszystko podczas realizacji projektu przebudowy starego domu na ranczu Rebel Blue. I nie przeszkodzi jej w tym nikt, absolutnie nikt. Nawet niezwykle pociągający kowboj o zielonych oczach i dołeczkach w policzkach.
"Dlaczego skupiasz się na tym, dokąd możesz pójść, a nie na tym, gdzie właśnie jesteś?"
Kiedy Ada przybywa do Meadowlark, trafia do obskurnego baru. Tam spotyka seksownego kowboja. W dziwnych okolicznościach zostawia go z nieoczekiwanym pocałunkiem i prawie żałuje, że nigdy więcej go nie zobaczy… Tyle że ów kowboj to jej nowy szef.
"Przez lata desperacko potrzebowałem, żeby ktoś po prostu... przy mnie był. Żeby siedział przy moim boku, kiedy zabraknie prądu. By wspólnie stawić czoła niepogodzie."
Zaczęłam zagłębiać się w tę historię i po przeczytaniu kilku stron dosłownie przepadłam. Zaczęłam zakochiwać się w niej, jak Ada w zielonych oczach przystojnego kowboja. Od pierwszych stron zaczęły sypać się iskry, by następnie zrobić kilka kroków w tył mimo szalejącej burzy emocji i napięcia. Świetny zabieg, dzięki któremu ciekawość rośnie niczym apetyt w miarę jedzenia. Bardzo polubiłam Wesa za jego oddanie, za spokój i bycie miłym gościem. Po moich ostatnich przykrych perypetiach związkowych jawił mi się on jako mężczyzna idealny i myśl, że wiele czytelniczek miało podobne odczucia. Podczas czytania czułam od niego bijące bezpieczeństwo. Ada chyba czuła je trochę mniej, bowiem wciąż się mu opierała i jednocześnie sama próbowała uporać się ze swoimi problemami, a było ich niemało, zbierały się już od dzieciństwa. Jedyne co mi tutaj przeszkadzało to to, że nagle magicznie wszystkie zniknęły, a z mojej perspektywy kwalifikowały się na porządną terapię. Ale to jedyny mały minusik tej historii, która zajęła moje myśli na długie godziny.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu StoryLight.
Moja ocena:
7/10
Moja ocena:
7/10



Chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuń