poniedziałek, 9 stycznia 2017

Never Never

Tytuł: Never Never
Autor: Coleen Hoover & Tarryn Fisher
Rok wydania: 2016
Cykl: Never Never (1)
Liczba stron: 300
Wydawnictwo: Otwarte 


"Wiem, że to dziwaczne, ale przecież właśnie za to mnie kochasz. Kochasz mnie za to, jak bardzo kocham Ciebie. Bo taka jest prawda. Kocham Cię aż za bardzo. Bardziej niż powinno się kochać."

Charlie patrzy jak koło jej stóp zatrzymują się właśnie upuszczone książki. Dziewczyna nie pamięta czarnych sandałów ani czerwonych paznokci, które należą do niej. Po chwili orientuje się, że nie zna otoczenia, w którym przebywa, ani wszystkich ludzi wokół niej, którzy zdają się być jej przyjaciółmi, ani choćby własnej twarzy. Tak samo jest z Silasem, którego również nie pamięta, który niby jest jej chłopakiem. Tych dwoje szybko orientuje się, że przechodzą to samo, a ostatnie co pamiętają to te upuszczone książki...

źródło

"Przeznaczenie to pole magnetyczne przyciągające nasze dusze do pasujących do nas ludzi, miejsc i rzeczy."

Fabuła książki oparta o amnezję bohaterów, to świetny pomysł. Pełno jest schematycznych książek niemalże nieróżniących się od siebie. Czegoś takiego jeszcze nie spotkałam. Już od pierwszych stron rodzą się pytania, a z wraz z kolejnymi stronami ich ilość tylko się mnoży. Czasem wydaje się, że jest to sprawa nie do rozwiązania, bo bohaterowie początkowo nie mają żadnego oparcia, wskazówek, informacji... Mają tylko siebie nawzajem... Ale czy to wystarczy?
  

 "Wole kochać cię, gdy jesteś na dnie, niż pogardzać tobą, gdy jesteś na szczycie."

Wciąż rodzące się pytania skłaniają do myślenia i coraz szybszego czytania. Ich przeszłość zadziwia, teraźniejszość jest niejasna, a przyszłość wydaje się być czasami niemożliwa. Książka jest pełna nieoczekiwanych rozwiązań, nagłych zwrotów akcji... Można by stwierdzić, że jest bardzo wciągająca i trzyma czytelnika w napięciu. Może i tak, ale nie w moim przypadku. Może to po prostu nie mój klimat, albo już zwyczajnie zaczęły mnie irytować pomysły i zbyt przesadzone sytuacje, którymi raczy nas Colleen Hoover.  Najbardziej jednak zawiedziona jestem zakończeniem. Pomysł jak najbardziej mi się podobał. Zabrakło mi tylko towarzyszącym przy tym emocji. Powinny one tam aż kipieć, a było ich tak niewiele...


 "Nigdy nie zapominaj,
że to ja jako pierwszy cię pocałowałem.
Nigdy nie zapominaj,
że będziesz ostatnią, którą pocałuje.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy.
"


Za książkę dziękuję mojej M.


Moja ocena:
6/10

5 komentarzy:

  1. Planowałam przeczytać tę książkę i twoja recenzja z jednej strony mnie zachęciła a zz drugiej musze sie jeszcze zastanowić :)

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogółem nie do końca moje klimaty, ale czasami mam ochotę na coś w tym stylu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam się, czy wytrwałabym chociaż do połowy książki bez rzucenia nią o ścianę. Książka tego typu bez emocji to musi być już zupełna porażka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie tak d0o końca bez emocji, bo emocje były, ale w małym stopniu.. Zbyt małym.

      Usuń
  4. Zakończenie tej książki to niewypał jakich mało. Autorki miały ciekawy pomysł, ale to zdecydowanie nie wystarczyło. Wolę Hoover w solowym wydaniu ;)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń