Tytuł oryginału: These Tangled Vines
Autor: Julianne Maclean
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Poradnia K
"Całe życie wolałam myśleć o swoim biologicznym ojcu jako o osobniku nienależącym do gatunku ludzkiego. Postrzegałam go raczej jako jednowymiarowy czarny charakter. Na pewno nie myślałam o nim jak o osobie, którą mogłabym chcieć poznać lub o której los mogłabym się troszczyć."
Fiona zawsze uważała swoją rodzinę za idealną. Mama zajmowała się nią i cierpiącym na paraliż tatą. Tata kręcił się z nią wózku, kiedy była mała. Wszyscy byli szczęśliwi. Wszystko się zmieniło, kiedy przed dekadą jej umierająca matka wyznała jej długo skrywaną tajemnicę - jej ukochany tata nie jest jej bilogicznym ojcem. Wymusiła także na młodej dziewczynie obietnicę, że nie powie o tym ojcu, bo to mogłoby go złamać. Fiona postanawia więc zachować tę prawdę dla siebie i nie myśleć więcej o biologicznym ojcu, który do tej pory i tak brał udziału w jej życiu.
"– Przypomina go pani – powiedział z melancholią w głosie. – Jest pani podobna do ojca."
Wszystko burzy jeden telefon. Okazuje się, że zmarł Anton Clark, bilogiczny ojciec Fiony, a ona należy do grona spadkobierców. Kobieta wyrusza do Toskanii, gdzie czeka na nią słońce, wino, pyszne jedzenie, malownicze widoki, rodzina zmarłego, która do tej pory nie wiedziała o jej istnieniu, i nierozwikłane tajemnice z przeszłości.
"Jak niby mam ci to wszystko wybaczyć, tato?"
Już dawno żadna książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia i nie wywołała tylu wspomnień. Potrzebowałam trochę czasu od jej przeczytania, by móc zasiąść do pisania recenzji. Początkowo fabuła była trochę nudna i dłużyło mi się. Kiedy byłam już pewna, że cała ta historia nie przypadnie mi do gustu, zaczęły pojawiać się coraz ciekawsze wątki i z każdym kolejnym rozdziałem wciągałam się coraz bardziej. Historia opowiadana jest z perspektywy trzech kobiet - Fiony, jej matki i przyrodniej siostry - i przyznam szczerze, że sama nie wiem, która z nich bardziej mi się podobała. Na pewno historia Lillian (matki Fiony) była najbardziej emocjonująca. Z kolei najbardziej pokochałam tutaj Antona i to jego było mi tutaj najbardziej żal. Czasami aż żałowałam, że to nie ja jestem niezależną od autorki bohaterką tej książki i nie mogę inaczej postąpić, by mu oszczędzić tego bólu.
Powieść dedykowana jest na lato, ale ja w niej nie dostrzegam typowej lekkiej lektury na wakacje. Jest tu zbyt wiele zawiłości, smutku, żalu i dramatów. Dla mnie była to lektura idealna na jesienne popołudnie. I dzięki niej znów zatęskniłam za pięknymi, malowniczymi Włochami, pyszną kuchnią i melodyjnym językiem...
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.
Moja ocena:
10/10
Dobrze, że książka skrywa w sobie coś więcej, niż tylko samą przyjemność czytania.
OdpowiedzUsuńLubię opowieści z głębszym sensem
OdpowiedzUsuńCiekawie brzmi ten tytuł
OdpowiedzUsuńJeszcze muszę się nad nią, ponieważ w pewnym sensie mnie zaintrygowałaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam w czytelniczych planach :)
OdpowiedzUsuńJak na lato mawiasz, to ją zostawię na ten okres ;)
OdpowiedzUsuń