Tytuł: Zaopiekuj się mną
Tytuł oryginału: Handle Me with Care
Autor: Helen J. Rolfe
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
"Ktokolwiek powiedział, że czas leczy rany, miał rację, ale rana nigdy całkowicie się nie goi. To tak, jakbyś się przewróciła i zraniła w kolano – jest dużo bólu i krwi, porządny strup przez jakiś czas, a kiedy odpada, zostaje blizna, która blednie z czasem, ale zawsze tam jest, ciągle przypomina o sobie."
Maddie Kershaw straciła miłość życia w ataku terrorystycznym 11 września 2001 roku. Zginął wtedy chłopak, a teraz, pomimo że minęło sporo czasu, nie może się po tym pozbierać. Od tamtej pory nie pozwala sobie na romantyczne zbliżenia i wielkie deklaracje miłości. Uważa, że nie zasługuje już na miłość, a jedyne co jej pozostało to przelotne romanse.
"Postaraj się myśleć o tym, że nasze szczęście jest w przyszłości, Maddie, a nie w przeszłości."
Pewnego razu Maddie przez pomyłkę na urodzinowe przyjęcie stulatki przywozi erotyczny tort, który przeznaczony był na przyjęcie panieńskie. Tam poznaje przeuroczą jubilatkę i jej przystojnego wnuka Evana. Evan Quinn jest zatwardziałym kawalerem, jednak podejrzenie u siebie nowotworu zmienia jego podejście do życia. Szybko umawia się z Maddie i już na pierwszej randce wyjawia jej swój problem. Nie jest to łatwe dla żadnego z nich, bo Evan nie chce by dziewczyna była z nim z litości, Maddie z kolei boi się po raz kolejny stracić swoją wielką miłość.
"Zamienili ze sobą raptem kilka słów, ale nadal była pod jego wrażeniem. Czy
naprawdę ugięły się pod nią kolana? To przecież niemożliwe. Czy naprawdę
musiała koncentrować się na rytmicznym oddechu, żeby uspokoić serce
bijące
jak oszalałe? "
Powieść zaczyna się śmiesznie i ciepło, ale z czasem, kiedy pojawiają się problemy, zaczyna się robić trochę trudno, ale pomimo tego powieść nie traci swojego lekkiego charakteru. Jak nietrudno się domyśleć dużo tu emocji, które udzielają się czytelnikowi. Pod koniec tej historii zdarzyło się, że roniłam łzy. Zabrakło mi tu jednak głębi uczuć. Nie było czuć chemii między bohaterami, była fascynacja, ale wszystko było zbyt płytkie. Jakby czegoś brakowało. Ciągle też oboje się mijali. Nie byli gotowi na tą relację. Trochę jak zabawa w kotka i myszkę. Kiedy jedno się decydowało, to drugie cofało się i uciekało. Było to odrobinę irytujące. Nie chciałabym, żebyście zrozumieli mnie źle - ta książka nie była zła, bardzo mi się podobała i nie miałam ochoty nią rzucać o ścianę. To były drobne błędy, na które starałam się nie zwracać uwagi, bo ogólnie świetnie mi się czytało książkę i dobrze się przy niej bawiłam. Trochę szkoda, że autorka nie wykorzytsała w pełni potencjału, ale i tak z czystym sumieniem książkę polecam.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Moja ocena:
8/10
Już wkrótce będę czytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńŚwietna lektura :)
OdpowiedzUsuńTo nie moje klimaty, więc raczej nie sięgnę po tą książkę. Ale najważniejsze, że Tobie się podobała.
OdpowiedzUsuńJak ja lubie takie klimaty❤
OdpowiedzUsuńBuziaki i pozdrowienia ❤
Myślę, że kiedyś zdecyduję się na tę książkę jak już nadrobię swoje zaległości. ;)
OdpowiedzUsuńHeh, mnie też ta zabawo w kotka i myszkę irytuje na dłuższą metę. Wiadomo, że nowy związek zawsze łączy się z niewiadomą i strachem, ale nie przez całą książkę :P
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada ;) świetna recenzja :) :) Niszczarki pozdrawiają. :)
OdpowiedzUsuń