piątek, 13 lipca 2018

Twarz Gret di Biase

Tytuł: Twarz Grety di Biase
Autor: Magdalena Knedler
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 396
Wydawnictwo: Novae Res

"Teraz wolno wszystko, ale poza pieniędzmi prawie nikt już niczego nie chce. Zarabiamy, płacimy rachunki, jemy, siedzimy w sieci, wchodzimy w płytkie relacje z ludźmi, których także znamy tylko z sieci, przyjaźń redukujemy do wymiany kilku zdań "na privie", znajomość do kilku lajków pod zdjęciem, dyskusje do komentowania postów, każdą czynność rozpatrujemy pod kątem Facebookowej przydatności. Po co robić rzeczy, o których nie można napisać i których nie można zilustrować odpowiednim zdjęciem?"


Adam Dancer, właściciel niewielkiej galerii na wrocławskim Rynku, jest dosyć specyficzną osobą. Niektórzy uważają go za dziwaka. Mężczyzna nie potrafi czuć, nie potrafi współczuć, brak w nim jakichkolwiek emocji. Dopiero dwa obrazy od włoskiej malarki, dwa portrety wywołują w nim uczucia i emocje. Twarz kobiety wydaje się piękna i zagadkowa. Adam czuje, że za tymi obrazami kryje się jakaś historia, którą chce poznać. 


"...każdy nosi w sobie jakąś opowieść." 

Adam zna Gretę jedynie z tych dwóch obrazów i listów. Zagadki nie rozwiązuje coraz bardziej intymna korespondencja. Wreszcie Adam, zdeterminowany, by poznać prawdę, i coraz bardziej zaangażowany w relację z Gretą, wyrusza do Włoch, aby ją odnaleźć. Podróż ta zmusi go do stawienia czoła własnym ograniczeniom- silnej nerwicy i stanom lękowym, których doświadcza od lat. Czy mimo licznych przeciwności uda mu się odnaleźć Gretę? I czy będzie to Greta, którą zna z listów?

  
"...właśnie to się powinno liczyć. Doświadczenia, które można z kimś dzielić naprawdę, to, co się czuje całym sobą, co dociera do głębi i szarpie za trzewia." 

Ta książka zrobiła we mnie spustoszenie... Ale może zacznijmy od początku...

Wiele dobrego słyszałam o autorce, ale nie spodziewałam się, że jest po prostu mistrzynią. Zazwyczaj, czytając książki, od razu czuję, które zostały napisane przez polskich autorów, bo to się po prostu czuje. Często zdarza się tak, że deneruje mnie ich styl, albo sami bohaterowie, którzy nie są bardziej uniwersalnie, tylko tacy typowo infantylnie polscy. Tym razem, nie wiem dlaczego, ale nie spojrzałam na autora książki, tylko po prostu zaczęłam czytać i wiecie co? Nie miałam pojęcia, czy została napisana przez polskiego autora czy zagranicznego. Bardziej stawiałam na tego drugiego. Już id pierwszych stron widziałam, że książka jest napisana na naprawdę wysokim poziomie. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie, chociaż czułam bijący od niej smutek i troszkę przytłaczający żal. Powieść jest niezwykle głęboka, niesamowicie wzruszająca. Zniszczyła mnie po prostu. Tak doszczętnie. Przeszedł przeze mnie wewnętrzny huragan, który zostawił jedynie spustoszenie...

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Moja ocena:
10/10    

6 komentarzy:

  1. Książka, która sieje spustoszenie musi zasługiwać na przeczytanie :D Chętnie się przekonam czy i we mnie wywoła tak silne emocje :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka tej książki wielokrotnie mignęła mi gdzieś w internecie, ale nie spodziewałam się, że jest aż tak dobra. Koniecznie muszę przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę - ale fajna książka! Muszę zdecydowanie jej poszukać:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie zainteresowałaś tą książką! Już zapisuję tytuł i na pewno kupię!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie zaciekawiłaś, widzę, że bardzo przeżyłaś tę książkę. Kiedyś przeczytam. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak znam Panią Knedler to jest to kolejna książka must read, a jak widzę taką pozytywną recenzję to w zasadzie jestem tego pewna! ;)

    OdpowiedzUsuń